wtorek, 26 sierpnia 2014

"W gorączce uczuć" Rozdział 3.




"W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze."
Carlos Ruiz Zafón  


 

MARTA  


              Następnego dnia na stołówce, Ania była podejrzanie cicha. Oparła głowę na ręce i grzebała łyżką w mleku, co więcej ani razu nie spojrzawszy na sąsiedni stolik chłopaków. 
- Co jest? - zapytałam zaniepokojona i odruchowo spojrzałam na Piotrka, który wpatrywał się w moją przyjaciółkę smutnym wzrokiem. Ania spojrzała na mnie i odparła:
- Jesteśmy tu trzeci dzień, a już mam problem, z którym nie umiem sobie poradzić... Chłopaków mi się zachciało!- wciągnęła gwałtownie powietrze i kontynuowała: - Wczoraj Piotrek zabrał mnie na spacer po plaży. Wszystko było w porządku dopóki nie zaczął się zachowywać jak cholerny romantyk! Dał mi jasno do zrozumienia, że jest mną zainteresowany, ale ja mam wrażenie, że nadajemy na innych falach. Powiedziałam mu parę słów za dużo i się obraził. Tyle.
- Dlaczego nie chcesz mu dać szansy? Dobrze pamiętam jak przed przyjazdem tutaj błagałaś o wakacyjny flirt, a jak masz na niego okazję to się wycofujesz? - przybliżyłam się do przyjaciółki by nikt nas nie usłyszał - Piotrek jest naprawdę fajny, mówię szczerze. 
-  Może i jest, ale to nie mój typ. Brakuje mu szaleństwa, spontaniczności... Nie chciałam robić mu przykrości, ale tak wyszło. - Ania wstała od stołu zostawiając mnie całkiem samą. Sięgnęłam do kieszeni po telefon i po raz setny tego ranka sprawdziłam wiadomości. Ani jednej. 

***

      - Odzywał się? - ledwo usłyszałam cichy głos Ani, który został zagłuszony przez rozbijające się o brzeg fale.
- O kogo pytasz? - zapytałam jednocześnie wypatrując na plaży Igora. 
- No jak to o kogo?! O twojego chłopaka.  Na dźwięk słów, które wypowiedziała prychnęłam, bo chyba ona sama nie wierzyła już w to, że nadal z Piotrkiem tworzymy związek. 
- Nie, w ogóle nie dzwonił, nie pisał. Chyba nie ma się co łudzić, już o mnie zapomniał. -  założyłam na nos okulary aby Ania nie dostrzegła moich szklanych od łez oczu. Mimo wszystko wyczuła, że ten temat jest dla mnie nadal ciężki, więc próbowała z humorem z niego wybrnąć. 
- Choć! -  pociągnęła mnie za rękę - Zrobimy ci piękne zdjęcia, tak aby ten palant pluł sobie w twarz, za to co zrobił. Nie miałam siły protestować, więc posłusznie szłam brzegiem morza za przyjaciółką. Nagle Ania zwolniła i chwilę później znalazła się za mną. Zdziwiła mnie ta sytuacja, więc odwróciłam się i zapytałam:
- Coś się stało? - Na ustach Ani malował się tajemniczy uśmiech. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi, więc idąc tyłem próbowałam coś od niej wyciągnąć. Nagle zderzyłam się z kimś a gdy zadarłam głowę do góry zobaczyłam zaskoczoną twarz Igora. 
- Przepraszam...- wyjąkałam, a on pomógł mi złapać równowagę.
- Nie ma sprawy Marto. - odpowiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Niestety nie zamieniając ze mną już ani słowa, odszedł w stronę rozłożonych na plaży uczestników kolonii.
- Zapamiętał twoje imię! - pisnęła Anka i dźgnęła mnie w bok.
- Daj spokój! - zdenerwowana ruszyłam naprzód. - Nie mogłaś mi powiedzieć, że idzie? Znowu wyszłam przed nim na idiotkę! Resztę drogi szłyśmy w milczeniu, aż na horyzoncie pojawiły się skały wyłaniające się z morza. 
- To jest świetne miejsce na fotki! Stawaj tam! - Rozkazała Ania, wskazując skały palcem. Nieporadnie wspięłam się na jedną z nich i starałam się uśmiechnąć najszerzej jak potrafię. Tymczasem przyjaciółka starała się zrobić najefektywniejsze zdjęcie. 
- Mamy to! - W końcu krzyknęła i zamiast pomóc mi zejść, przeglądała efekty swojej pracy. Nie byłabym sobą gdyby nie przydarzyło mi się coś pechowego. Stopa ześlizgnęła się z mokrej nawierzchni i przewróciłam się na stos mniejszych kamieni pomiędzy skałami. Próbując wstać, poczułam przeszywający ból w kostce. Gdy tylko Ania usłyszała mój pisk i dowiedziała się co mi dolega, kazała mi zaczekać. Tymczasem ona pobiegła po pomoc. W głowie miałam tylko jedną myśl, a raczej prośbę, ale nie została ona wysłuchana. Już z daleka ujrzałam wysokiego, postawnego chłopaka o brązowych włosach. Kilkoma szybkimi krokami Igor znalazł się obok mnie i od razu zajął się moją bolącą kostką. 
- A mówiłem, żebyś na siebie uważała - powiedział z uśmiechem kręcąc moją stopą. - Znowu muszę cię ratować z opresji. Dobra wiadomość jest taka, że to tylko stłuczenie. Nic poważnego, ale mimo wszystko odpuść sobie dzisiaj jakiekolwiek spacery dobrze? Z resztą i tak ból by ci na to nie pozwolił. 
- Okej - tylko na to było mnie stać. Niezdarnie próbowałam wstać mając nadzieję, że uniknę dalszej pomocy od ratownika, ale chwilę potem znów osunęłam się z bólu na ziemię. 
- Daj rękę - rozkazał Igor, a ja nie protestowałam. Nim zdążyłam stanąć, znalazłam się na jego rękach. Popatrzyłam na niego zszokowana, a on najwyraźniej to dostrzegł bo od razu wytłumaczył:
- Lepiej żebyś już dzisiaj nie chodziła po tych kamieniach. Ale nie przyzwyczajaj się, po piasku idziesz sama. Zaśmiałam się nerwowo i spojrzałam na jego nagie, napięte pod moim ciężarem ramiona. Igor akurat wtedy spojrzał na mnie, a ja oblałam się rumieńcem. W końcu postawił mnie na piasku i podtrzymywał jedynie w pasie dopóki nie doszliśmy do rozłożonego przeze mnie wcześniej ręcznika. Ratownik ukucnął obok mnie jeszcze raz dotykając mojej stopy.
- Dziękuję - powiedziałam, a on spojrzał na mnie brązowymi oczami i mrugnął. 
- Nie ma za co. Do zobaczenia. 
Długo jeszcze patrzyłam jak odchodzi, aż w końcu położyłam się i starałam zapomnieć o tym co się przed chwilą wydarzyło. Niestety szybki rytm mojego serca na to nie pozwolił.

*** 

      Zaczynałam właśnie czytać ostatnią stronę książki, gdy gwałtowny wiatr rozwichrzył moje włosy, które teraz utrudniały mi czytanie. Odłożyłam lekturę i związałam włosy w wysoką kitkę. Nagle po drugiej stronie basenu ujrzałam znajomą sylwetkę. Igor wraz z jakąś dziewczyną stanęli pod słomianym daszkiem baru, pod którym ujrzałam go po raz pierwszy. Moją uwagę od razu przykuła jego piękna towarzyszka. Miała długie czarne włosy związane w koński ogon, których od razu jej pozazdrościłam i nienaganną figurę. U niej wszystko wydawało się być na swoim miejscu i nie mogłam doszukać się żadnej wady. Widziałam jak się śmiała ukazując równe zęby i rozpromienioną, szczęśliwą twarz. A co najważniejsze wyglądała dojrzalej niż ja, zapewne była w wieku Igora. Dziewczyna wyraźnie z nim flirtowała, dotykała kołnierza jego koszuli długimi, pomalowanymi na czerwono paznokciami. Igor też wyglądał na zainteresowanego, rozśmieszał ją czego wynikiem był jej melodyjny śmiech niosący się po całym basenie. Po około 10 - minutowej pogawędce, dziewczyna pożegnała się z ratownikiem całując go w policzek i odeszła. Igor rozejrzał się wokoło i natrafił na mój wzrok. Speszona próbowałam zająć się książką, ale czytałam w kółko to samo zdanie. Chwilę potem chłopak zajął leżak stojący obok mnie i zapytał:
- Jak noga?
- Dużo lepiej, ale posłuchałam twojej rady i odpoczywam. 
- To dobrze... a jak ci się tu podoba?  
- Pomijając dzisiejszą przygodę to jest fajnie. - odpowiedziałam mało wyczerpująco. Nie widziałam potrzeby tłumaczenia mu, że wcale nie chciałam tu przyjeżdżać i, że nadal dręczą mnie myśli, przez które nie potrafię się cieszyć wakacjami. Ten wieczór uznałam za dobry moment by w końcu dowiedzieć się czegoś więcej o nim.
- Już dwa razy mi pomogłeś, a ja nadal nic o tobie nie wiem... - Igor spojrzał na mnie wnikliwie.
- A co chciałabyś wiedzieć? 
- No chociażby to, ile masz lat. - ośmieliłam się spojrzeć mu prosto w oczy, ale zaraz tego pożałowałam bo jego rozbawiony wyraz twarzy po raz kolejny mnie onieśmielił. 
- Dwadzieścia, a ty? 
- Prawie osiemnaście.
- A wiesz, że "prawie" mówią tylko małolaty chcące być na siłę starszymi niż są w rzeczywistości? - Uniósł znacząco brwi i wyczekiwał z mojej strony ciętej riposty. Ja natomiast nigdy nie byłam w tym dobra, więc burknęłam tylko "być może" i wróciłam do czytania książki. On rozbawiony moim dziecinnym zachowaniem wpatrywał się we mnie przez chwilę po czym oznajmił:
- Też muszę wypróbować ten sposób czytania. Nagle dostrzegłam, że trzymam książkę do góry nogami. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam się śmiać. Wkrótce on dołączył do mnie a nasze śmiechy wypełniły wyludnioną już przestrzeń. W końcu on podniósł się z leżaka i powiedział:
- Muszę już iść... jestem z kimś umówiony i nie chcę się spóźnić. Pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy była długonoga brunetka i nie wiedzieć czemu poczułam się trochę zazdrosna. 
- Jasne. Do zobaczenia! - pomachałam mu ręką, ale nagle przypomniało mi się nurtujące pytanie i postanowiłam je zadać. - Igor! Gdzie ty właściwie mieszkasz? 
- W zaprzyjaźnionym hotelu pięć minut drogi stąd. - krzyknął i wkrótce zniknął w bramie. Ja uśmiechnęłam się sama do siebie po czym wyciągnęłam pamiętnik by zapisać wydarzenia dzisiejszego dnia. 

No to teraz ----> komentarz :) 

Ogłoszenia parafialne dotyczące bloga i postów: Drodzy czytelnicy (mam nadzieje, że takowi są : P ) szykuję diametralną zmianę wyglądu mojego bloga. Nowy post pojawi się dopiero po zmianie, więc Ci którzy mają ochotę, mogą teraz nadrobić zaległości. Nie jestem w stanie podać dokładnej daty, ale zaglądajcie tutaj co jakiś czas. :) Mogę zdradzić, że do wizerunku bloga przyczyni się moja utalentowana artystycznie przyjaciółka, która specjalnie dla Was będzie ilustrować poszczególne rozdziały. (Z góry dziękuję Basiu!)  


Ps: Jak Wy spędziliście tegoroczne wakacje? Czy tak, jak Marta i Ania spotkałyście kogoś ciekawego? :)

wtorek, 22 lipca 2014

"W gorączce uczuć" Rozdział 2.



"Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same."
Phil Bosmans  


 

MARTA 

        Kiedy tylko pożegnałam się z Igorem,  zaczęłam biec. Jedyne o czym teraz marzyłam to znaleźć się w pokoju z Anką. Tak naprawdę dopiero teraz uświadomiłam sobie jak nieodpowiedzialnie postąpiłam idąc samotnie na plażę, pierwszego dnia kolonii. Kiedy weszłam do dużego holu , utrzymanego w błękitnej kolorystyce, zobaczyłam wiele osób. Po lewej stronie przy okrągłych metalowych stolikach siedziała grupa dziewczyn i chłopaków grających w Monopoly, a po prawej przy barze zauważyłam naszych wychowawców. Najwyraźniej nikt nie miał ochoty na odpoczynek po podróży. Wszystkim udzielił się radosny nastrój, a ja wiedziałam, że nikt nie martwił się moim późnym powrotem. W całym tym tłumie nie spostrzegłam jednak Ani, więc od razu skierowałam się do naszego pokoju. Pomimo obecności windy, wolałam pobiec schodami. Zawsze czułam pewien niepokój przed tą maszyną. Gdy otworzyłam drzwi moja przyjaciółka stała przy dużym oknie balkonowym z telefonem w ręce, ale gdy tylko mnie zobaczyła opuściła ręce i zrobiła gniewną minę.
- Gdzie ty byłaś? Właśnie miałam do ciebie dzwonić!
- No jak to gdzie... na plaży.- odpowiedziałam - troszkę się zagubiłam, ale jak widać jestem cała i zdrowa.
- Miałam wyrzuty sumienia, że pozwoliłam ci iść samej. Przepraszam. - Ania podeszła bliżej i położyła mi rękę na ramieniu.
- Nie ma sprawy. A jak tam twój podryw? - uniosłam znacząco brwi i uśmiechnęłam się do niej. 
- Po obiedzie ci kolesie gdzieś się zmyli i nie mogłam ich znaleźć, wiec poszłam na basen. - Ania rzuciła telefon na łóżko i skierowała się w stronę łazienki. Puk, puk - zapukałam do drzwi.
- A wiesz, że przed chwilą widziałam ich w holu...? Grają w coś, więc może się przyłączysz? 
Chwilę potem drzwi łazienki gwałtownie się otworzyły, a ja ujrzałam radosny uśmiech na twarzy przyjaciółki. Przeczesała włosy szczotką, umalowała usta i wybiegła z pokoju podekscytowana. Chwilę potem wróciła i zapytała:
- Nie idziesz ze mną?
- Nie... Jestem już zmęczona. Poczytam książkę, ale ty baw się dobrze. - odpowiedziałam, a ona trzasnęła drzwiami i pobiegła do chłopaków.

*** 

-  Niezły upał co nie? - zapytała mnie Ania rozkładając ręcznik na kamienistej plaży. Tego dnia była niezwykle zatłoczona ,a cała nasza kolonia była zmuszona do rozsiania się  po całej jej szerokości. 
- Już nie udawaj, że tak ci to przeszkadza, dobrze wiem, że uwielbiasz się smażyć. 
Ania roześmiała się, odpowiedziała " masz rację" i położyła się na plecach. Ja tymczasem zaczęłam starannie smarować się olejkiem do opalania. W międzyczasie rozglądałam się po plaży w poszukiwaniu naszych znajomych. Nagle tuż przed moim nosem przeszedł wysoki chłopak depcząc mnie po stopie. Nawet się nie odwrócił, nie mówiąc już o przeprosinach. Patrzyłam na jego oddalające się plecy z ciekawości gdzie się wybiera. Przystanął kilka metrów dalej, obok naszych opiekunek.  Gdy się odwrócił gwałtownie wciągnęłam powietrze i nie mogłam uwierzyć własnych oczom. Szybko złapałam Ankę za łokieć, a ona niechętnie się podniosła.
- Co jest? 
- Widzisz tego chłopaka? - wskazałam go dyskretnie placem. - Wiesz kto to jest? 
Przyjaciółka sięgnęła po okulary przeciwsłoneczne i chwilę się zastanawiała. 
- Aaaa... ten... Nie poznajesz go? - zapytała mnie zdziwiona. - Wczoraj kiedy byłyśmy na basenie, stał pod parasolem przy barze. To ratownik naszej kolonii.
- Skąd wiesz, że to on? Przecież wczoraj z tak dużej odległości wcale nie było widać jego twarzy! - wypaliłam i patrzyłam na przyjaciółkę wyczekując odpowiedzi. 
- No tak, ale później minęłam się z nim przy bramie... wychodził gdzieś. A czemu o niego pytasz? - przyjaciółka zsunęła okulary na nos i spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem. 
- Wspominałam ci wczoraj, że się zgubiłam... no i właśnie ten chłopak pomógł mi odnaleźć drogę do ośrodka... ale niemożliwe, że to ten sam ratownik... Igor wcale nie szedł wczoraj w tę samą stronę. 
- Igor? hmm... nawet wiesz jak się nazywa. - Ania uśmiechnęła się po czym dodała: - No przecież jako ratownik nie musi wcale mieszkać w tym samym hotelu co my! A może mieszka, tylko szedł jeszcze na jakąś imprezę?  Zaczęłam zastanawiać się nad słowami przyjaciółki i przyznałam jej rację. Teraz wpatrując się w sylwetkę ratownika, wydała mi się ona znajoma. No i nosi czerwono - białe spodenki, takie same jak chłopak, którego widziałam wczoraj na basenie. 
- Ile może mieć lat? - Ania dźgnęła mnie palcem w bok i zaczęła się znacząco śmiać.
- No nie wiem... teraz wygląda dosyć poważnie, ale gdy wczoraj z nim rozmawiałam to miał całkiem młodą twarz. Nagle Igor skierował się w stronę brzegu, na którym stanął oczekując osób, które chciały wejść do morza. 
- Wszyscy chętni do pływania niech ustawią się przed ratownikiem! - donośny głos pani Beaty dobiegł do naszych uszu. Gdy spojrzałam na Anię, ta leżała już na ręczniku, lecz tym razem opalając plecy. Wiedziałam, że nie uda mi się namówić jej na kąpiel, więc jedyne co mi pozostało to obserwacja. Chwilę potem przed Igorem pojawiło się około dziesięciu osób. Przeliczył wszystkich, a potem przemierzał fragment plaży od prawej do lewej strony, bacznie obserwując kąpiących się. Zaśmiałam się gdy pewien żartowniś podstawił mu nogę, a ten ledwo co utrzymał równowagę. Widziałam, że zwrócił mu uwagę, ale jego twarz nie wyrażała gniewu. Musi być niewiele starszy od nas - pomyślałam. 

***

       Tuż po obiadokolacji, większość osób zamknęła się w swoich pokojach. Dopiero koło godziny 19:00, kiedy upał zelżał, kilka grup wybrało się na miasto, a pozostali postanowili zostać na hotelowym basenie. Ja i Ania usiadłyśmy na wysokich krzesłach przy barze w holu i popijałyśmy waniliowe shake'i. 
-... Artur bardzo mi się spodobał na początku, ale okazał się strasznym gburem, natomiast Piotrek jest naprawdę fajnym i zabawnym chłopakiem...- Ania z podnieceniem opowiadała o wczorajszym wieczorze spędzonym z chłopakami przy grze Monopoly.  Imię "Piotrek", przypomniało mi o osobie, którą zostawiłam w Polsce. Ponownie zaczęłam zastanawiać się, czy między nami już wszystko skończone. 
- Hej - przyjaciółka potrząsnęła moją rękę i popatrzyła wnikliwie. - Znowu o nim myślisz!
- No skojarzył mi się z jego imiennikiem, o którym teraz opowiadałaś. - odparłam zgodnie z prawdą, ale nie chciałam dalej ciągnąć tego tematu. - No i co zrobisz? Zapolujesz na Piotrka czy Artura?
- Sama nie wiem... Artur jest mega przystojny, może wczoraj wyjątkowo miał zły humor? - zapytała z nadzieją w głosie.
- A może przystojni tak mają, że często są dupkami? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
W tym momencie na schodach pojawił się Piotrek, szczerze uśmiechając się do mojej przyjaciółki. 
- Idź do niego! - nakazałam i popchnęłam ją w stronę chłopaka. Ona rzuciła mi mordercze spojrzenie, ale za chwilę zniknęła z nim za zakrętem. Nadal sącząc napój, przyglądałam się ludziom przechodzącym przez hol. Nagle w drzwiach wejściowych zobaczyłam Igora ze stertą magazynów i przeróżnych papierów w dłoniach. Obróciłam się na krześle tak, aby widział tylko moje plecy, gdy zauważyłam, że zmierza w moją stronę. Jego kroki były szybkie, zdawało się, że kieruje się w stronę pokoi hotelowych, zapewne do opiekunek. Gdy minął mnie, gwałtownie się obróciłam i zauważyłam, że upadła mu jedna z gazet. Niepewnie sięgnęłam po nią. Był to przewodnik po atrakcjach Lloret de Mar i jego okolic. 
- Przepraszam!- krzyknęłam, ale chyba niewystarczająco głośno. - Przepraszam! - ponowiłam próbę, ale chłopak nadal się nie odwracał. Trudno, pomyślałam. Zaryzykuję. - Igor! - wezwałam go po imieniu, a on nagle odwrócił głowę i wbił we mnie zdziwione spojrzenie. 
- yyy... - zaczęłam się jąkać. - wypadło ci coś. - podałam mu książeczkę. Igor chwycił ją uśmiechając się.
- Dziękuję - odparł - Znasz moje imię... znamy się? - zapytał, a ja zrobiłam się cała czerwona. 
- Wczoraj pomogłeś mi wrócić do hotelu. - powiedziałam cicho wgapiając się w podłogę. Zastanawiałam się dlaczego jego zdziwienie tak mnie zirytowało. Pomógł mi i to wszystko, to normalne, że nie zwrócił na mnie większej uwagi i zapomniał jak wyglądam.
- A! To ty! - wreszcie mnie skojarzył. - Przepraszam, ale wczoraj miałaś rozpuszczone włosy i było ciemno, więc...
- Tak, rozumiem. - nie pozwoliłam mu dokończyć. Przeczesałam palcami kitkę, którą sobie zrobiłam po przyjściu z plaży.
- Nie wiedziałem, że jesteś z tej kolonii. Tak szybko wczoraj uciekłaś. 
- Musiałam się spieszyć, z resztą nie wiedziałam, że jesteś tu ratownikiem. - Korciło mnie aby zapytać gdzie nocuje, ale powstrzymałam się. - Muszę już iść - skłamałam.
- No tak... ja też. Właśnie wybierałem się do opiekunek z ofertami wycieczek i atrakcji turystycznych. - uśmiechnął się do mnie, a ja zaczęłam powoli się cofać. - To do zobaczenia i miłego wypoczynku! - Zaraz potem odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku windy. Ja natomiast nie wiedziałam jeszcze, dokąd idę, ale postanowiłam zastanowić się nad tym kiedy on zniknie z pola widzenia. Nagle usłyszałam za sobą rozbawiony głos:
- Tylko uważaj na siebie! Nie zawsze będę w pogotowiu! - gdy się odwróciłam, już go nie było, ale nadal słyszałam jego śmiech. 
"No pięknie" pomyślałam. Teraz będzie się jeszcze ze mnie nabijał. W sumie mu się nie dziwię. Dałam wczoraj popis odpowiedzialności godny małolaty. A ja nie jestem już żadną małolatą... mam prawie osiemnaście lat! Ale on tego nie wie i już wyrobił sobie o mnie opinię... 




Ps: Powróciłam po baaaardzo długiej przerwie, ale mam nadzieję, że nadal chcecie czytać moje opowiadania. Bardzo proszę o komentarze, które są kopniakiem do dalszej pracy. Pamiętajcie, że nawet jeśli nie macie założonego konta, możecie komentować za pomocą opcji "anonimowy". Więc jeśli poświęcisz tych kilka minut na czytanie opowiadania, poświęć jeszcze minutkę na komentarz! Ściskam Was i pozdrawiam. :*