czwartek, 5 września 2013

"W gorączce uczuć" Rozdział 1.



"Żad­na wiel­ka miłość nie umiera do końca. Możemy strze­lać do niej z pis­to­letu lub za­mykać w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc, ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć".  
Jonathan Carroll


 
 MARTA 

        Większość z Was oddałaby wszystko żeby spędzić wakacje w jednym z najpiękniejszych i najciekawszych miejsc w Europie. Wizja słonecznych i pełnych radości dni to marzenie niemal wszystkich. Co jednak zrobić w sytuacji kiedy zawalił ci się związek a ty zamiast go ratować pakujesz walizki i jesteś zmuszona być wszystkim wdzięczna za to, że wyłożyli na ciebie kupę forsy? Niewątpliwie Hiszpania zrobiłaby na mnie ogromne wrażenie, ale teraz ważniejszy był Piotrek. Fakt, że okazał się palantem, który ucieka gdy coś się nie układa, ale prawdą jest również to, że wciąż go kocham. 
- Marta! Słyszysz?! Niedługo będziemy na miejscu... - koleżanka szturchnęła mnie w bok i uśmiechnęła się szeroko. W autokarze panował niesamowity gwar, ale nawet to nie przeszkadzało mi w rozmyślaniu o przeszłości. 
- Tak, dotarło do mnie. - odpowiedziałam żeby się odczepiła, ale ona nie dała za wygraną:
- Wiem, że nie chcesz tu być, ale obiecuję, że będą to wakacje twojego życia! Ze mną nigdy nie jest nudno, a zresztą jest tu wiele fajnych osób. Przekonasz się! 
         Trudno było mi w to uwierzyć, ale Anka miała niesamowitą charyzmę i energię, która sprawiała, że ludzie przy niej diametralnie zmieniali czarne okulary na różowe. Nawet ja na chwilę zapomniałam o całym świecie i delektowałam się widokami za oknem. Kiedy dotarliśmy na miejsce, poczułam zupełnie inny klimat; oprócz upału, charakterystyczna radość i śmiech wypełniały to miasto. Ludzie przepychali się obok mnie podekscytowani a ja po prostu skierowałam się w stronę hotelu aby dać upust zmęczeniu. Nasza miejscówka okazała się być zwykłym ośrodkiem kolonijnym bez żadnych luksusów, poza basenem, na który obecny był widok z balkonów. Od razu padłam na łóżko i napisałam szybkiego sms-a rodzicom:

"Dotarliśmy. Jest świetnie."

        Oczywiście zmuszona byłam skłamać ponieważ nie chciałam ponownie wyjść na niewdzięczną córkę, za którą mnie uznali gdy początkowo odmówiłam wyjazdu. Osobiście uważam to za skandal, iż rodzice pozbywają się swojego niemal pełnoletniego dziecka tylko dlatego, że sami zaplanowali sobie wyjazd we dwoje. Tym bardziej,że to dziecko próbowało każdego chwytu by tylko tu nie trafić. Nagle drzwi trzasnęły a Anka zaczęła energicznie gadać rozpakowując swoją torbę podróżną.
- Przejrzałam każdy zakątek tego hotelu i uważam, że będziemy mogły nieźle się bawić nawet nie idąc na plażę! A ile tu fajnych gości! Wysportowani...pewni siebie... Będzie w czym wybierać!
- Chyba już zapomniałaś czemu tu jestem... I ani myślę o podrywie! - ostrzegłam ją.
- Chyba nie będziesz cały wyjazd poświęcać rozmyślaniom o tym gnojku!? Zadowolił się inną a ty czujesz się winna?! Chyba nigdy tego nie zrozumiem...- sięgnęła po kostium i idąc do łazienki rzuciła: - Szefowa pozwoliła nam już skorzystać z basenu bo obiadokolacja dopiero o 18:00. Idziesz? 
Chwilę zastanowiłam się nad jej słowami a potem sama zaczęłam grzebać w walizce w poszukiwaniu bikini. 
Gdy byłyśmy już gotowe, skierowałyśmy się w stronę basenu gdzie nieźle bawili się już nasi znajomi. Chyba nikt nawet nie rozpakował torby, bo wszyscy zgromadzili się w tym miejscu w niecałą godzinę od przyjazdu. Szłyśmy wzdłuż rzędu leżaków szukając jakiegoś dla nas, ale najwyraźniej się spóźniłyśmy. Przyjaciółka jak gdyby nigdy nic, rzuciła ręcznik na brudny beton i wskoczyła rozgrzana upałem do wody. Ja tymczasem stałam i rozglądałam się po kątach szukając innej znajomej twarzy. Mój wzrok zatrzymał się na postawnej sylwetce mężczyzny, stojącej pod parasolem baru z napojami. Na jego piersi widniał gwizdek dzięki któremu zorientowałam się, że to ratownik. Był wysoki i opalony a jego brązowe włosy zostały zwichrzone hiszpańskim wiatrem. Kiedy tak stałam wpatrzona w niego, nagle on to zauważył a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Z tej odległości nie widziałam go zbyt dobrze, ale miałam wrażenie jakby się uśmiechnął. Faktem było jednak to, że nie robił tego z mojego powodu...To byłoby niedorzeczne!

*** 

       - Jakie masz plany na wieczór? - zapytała mnie pomiędzy kęsami spaghetti Ania. 
- Jeszcze nie wiem, ale możliwe, że wybiorę się do miasta a potem na plażę. A ty?
Przyjaciółka spojrzała ukradkiem na sąsiedni stolik, przy którym swój obiad jedli czterej przystojniacy. Nie musiała już nic mówić. Wiedziałam, że ten wieczór spędzę sama. Kilka minut później spakowałam portfel do torby, poinformowałam opiekunkę o moim wyjściu i poszłam na poszukiwania drogi prowadzącej nad morze. Nigdy nie miałam większych problemów z językiem angielskim, więc bez problemu spytałam o kierunek mojego spaceru. Z każdą chwilą niebo robiło się coraz bardziej szare, a wąskie uliczki ciemne i mało oświetlone. Jednak deptak wypełniony był z każdej strony sklepami i kawiarniami, od których biły żywe i  radosne kolory. Wśród wielu głosów dało się usłyszeć polskich turystów. W końcu dotarłam na kamienistą plażę Lloret de mar. Była wąska, ale bardzo urodziwa a fale szalały niesamowicie tego wieczoru. Kiedy zdjęłam japonki poczułam dyskomfort pod stopami, ale brnęłam dalej by móc poczuć temperaturę morza. Woda była ciepła i przyjemna, ale wkrótce zerwał się wiatr, który przywiał wszystkie wspomnienia. Usiadłam na brzegu i wyjęłam pamiętnik, który nosiłam ze sobą od niedawna, a właściwie od czasu kiedy między mną a Piotrkiem przestało się układać. 

10.08.2013r.
 
Czy kiedy to wszystko się skończy będę miała jeszcze do czego wracać?
Gdybym mogła zostać w Polsce to może pokonalibyśmy kryzys, a tak to z pewnością związał się z tamtą...  Jestem nad morzem a klimat tego wieczoru wprawił mnie w melancholię (...) 

         W końcu zamknęłam dziennik i spojrzałam z paniką na zegarek. Wskazywał godzinę 21:30, ale nie to było powodem nagłej paniki. Niebo zrobiło się już całkiem czarne a ja nie pamiętałam drogi powrotnej. Zerwałam się na równe nogi i szybkim krokiem szłam przed siebie, ale żaden budynek ani sklep nie zdawał się być znajomy. Jedna uliczka, druga uliczka... Każda wyglądała niemal tak samo! Po piętnastu minutach błąkania się, stanęłam i oparłam się o mur. Nie miałam zielonego pojęcia co dalej robić... Nawet telefon do Anki nic by nie zmienił bo nie miała pojęcia gdzie mnie szukać. Nagle z pobliskiej uliczki ujrzałam samotnego mężczyznę i moje serce w jednej sekundzie przestało bić. W głowie miałam same złe scenariusze, ale strach sprawił, że nie mogłam się poruszyć. Ciemna w nocy postać zbliżyła się i powiedziała:
- Where are you from? 
- From Poland...- odpowiedziałam nieśmiało. Chłopak roześmiał się i kontynuował rozmowę:
- Ja też. Co robisz sama o tak późnej porze? 
- Może głupio to zabrzmi, ale zgubiłam się już pierwszego dnia pobytu. Mógłbyś odprowadzić mnie pod nocny klub "Hollywood"? Dalej znam już drogę. -  zmuszona byłam zaufać nieznajomemu. Czy tego chciałam czy nie. 
- Jasne. Chodź! 
Niedługo potem staliśmy już pod kolorowym szyldem klubu. Droga okazała się nieskomplikowana, ale pod osłoną nocy każdy ma prawo  do pomyłki. 
- Dziękuję, gdybyś mi nie pomógł to spędziłabym tą noc pod mostem. - powiedziałam i wpatrywałam się w niego wnikliwie. Był młody, ale z drugiej strony dojrzały i przerastał mnie o głowę. W świetle latarni widziałam go doskonale i wydał mi się niesamowicie przystojny.
-  Nie ma sprawy. Jesteś pewna, że dalej trafisz już sama?- zapytał troskliwie.
- Na pewno. - uścisnęłam jego rękę na pożegnanie i odwróciłam się w stronę hotelu, który mieścił się niespełna pięć minut drogi stąd. Gdy znikałam za zakrętem usłyszałam jego krzyk:
- Nie wiem nawet jak się nazywasz! 
- Marta! - odkrzyknęłam.
- Ja jestem Igor. Myślisz, że jeszcze kiedyś się spotkamy? 
- Wszystko jest możliwe!- zniknęłam mu z pola widzenia i truchtem pobiegłam do hotelu. 






Ps: Wakacje się już skończyły, ale ja postanowiłam je przedłużyć swoim słonecznym opowiadaniem! Z racji tego, że rozpoczął się rok szkolny, rozdziały będą dodawane rzadziej, ale postaram się by były dłuższe. Mam nadzieję, że nowa opowieść się spodoba :) Jak zawsze motywem przewodnim jest młodzieńcza miłość, ale postaram się to jakoś wzbogacić. Zachęcam do czytania i komentowania!

środa, 28 sierpnia 2013

" Miłosne rozterki" Epilog



 

Miesiąc później 
   
      Ferie się skończyły, a szkoła już kilka dni po przerwie dała uczniom nieźle popalić. Kiedy leżąc od godziny na łóżku i czytając podręcznik od historii, poczułam przyjemną, cytrusową woń perfum, uniosłam głowę i ze zdziwieniem spojrzałam na krzątającą się po moim pokoju Jessikę. 
- Czy to nie przypadkiem moje perfumy? - Zapytałam marszcząc brwi. - I moje kolczyki...i...
- Tak, to wszystko twoje! Mam nadzieję, że się nie gniewasz, ale zaraz wychodzę i muszę wyglądać zjawiskowo! - powiedziała podekscytowana. 
- A zdradzisz chociaż gdzie się wybierasz? - uśmiechnęłam się znacząco i z nieukrywaną ciekawością czekałam na odpowiedź. Ona jedynie spuściła wzrok a w drzwiach pojawiła się dawno niewidziana twarz. Gwałtownie wciągnęłam powietrze i uniosłam się nieznacznie na łóżku, omal nie zrzucając podręcznika.
- Cześć...- przywitał się Tom.
Jego obecność sprawiła mi ogromną przyjemność, Nie pojawił się w tym domu od czasu nieprzyjemnej rozmowy i zaczynało mi go brakować. 
- Cieszę się, że cię widzę. - starałam się ukryć skrępowanie. 
Patrzył na mnie przenikająco a ja zastanawiałam się o czym myśli. Po chwili zobaczyłam jak zręcznym ruchem przyciąga Jessikę do siebie i daje tym samym do zrozumienia, że zmienił obiekt zainteresowania. W mojej głowie pulsowały pamiętne słowa: " Zaczekam na ciebie, zaczekam". Nerwowo odchrząknęłam i powiedziałam:
- Rozumiem, że gdzieś razem wychodzicie. Bawcie się dobrze. - zmusiłam się do uśmiechu.
Kiedy opuszczali pomieszczenie, siostra odwróciła się do mnie i bezgłośnie powiedziała: "Trzymaj kciuki". Ja tylko kiwnęłam głową i powróciłam do lektury. Na schodach rozległ się dźwięk energicznych kroków. Tym razem we framudze drzwi pojawił się Alex. Stał z otwartą buzią aż w końcu zdołał wydusić:
- Czy ja dobrze widziałem?!
- To zdecydowanie nie była fatamorgana... - odpowiedziałam i odwróciłam wzrok. Chwilę potem znalazł się na łóżku i położył głowę na moich plecach.
- Uczę się... - zwróciłam mu uwagę. On tymczasem zrozumiał to opacznie i skierował mnie w swoją stronę bym na niego spojrzała. Zdjął gumkę spinającą moje włosy i popchnął lekko bym się położyła. Teraz znalazł się nade mną, opierając się umięśnionymi rękoma. 
- Daj spokój Al...- nie zdążyłam dokończyć zdania bo uciszył mnie jednym czułym pocałunkiem. Położył się na mnie całym ciężarem i nie miałam już innego wyjścia; nauka musiała poczekać. Dłonią masowałam jego skronie pokryte zarostem a on rozpinał kolejno guziki mojej bluzki...


KONIEC 



Ps. Drugie opowiadanie na tym blogu dobiegło końca. Mam zadzieję, że zakończeniem was nie zawiodłam i będziecie dalej śledzić nowe opowieści. :)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

"Miłosne rozterki" Rozdział 11.



 


          - Wiedź, że będę na ciebie czekał. - wyszeptał patrząc prosto w moje oczy. Na jego twarzy malował się ból i rozczarowanie. Ostatnią rzeczą jakiej pragnęłam to go zranić, a właśnie to zrobiłam. Dotknęłam dłonią jego ramienia i powiedziałam:
- Naprawdę Cię kocham, ale jest to miłość wyłącznie przyjacielska. Przepraszam, że dałam ci jakąkolwiek nadzieję... Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja i wierzę, że już wkrótce odnajdziesz swoje szczęście beze mnie. 
Po chwili ciszy odwrócił się na pięcie i rzucił  niechętnie: "Zaczekam". Z odrętwienia wybił mnie dźwięk trzaskających drzwi. Łzy napłynęły mi do oczu, ale zaraz przypomniałam sobie czego tak naprawdę chcę. Wchodząc po schodach minęłam mamę pokazując ręką sygnał by nie wtrącała się w nieswoje sprawy. Miałam to szczęście, że moja rodzinka zawsze rozumiała trudy okres dojrzewania. Szczególnie po śmierci taty, John i mama dawali mi mnóstwo swobody, ale jednocześnie mieli na mnie oko. Ja rzadko się buntowałam dlatego tworzyliśmy zgrany "kwartet". Zanim ruszyłam do tego, któremu byłam w stanie oddać swoje niedoświadczone serce, zamknęłam się w pokoju i rozpakowałam walizkę, która przypominała mi o feriach u ciotki. Wyciągając poszczególne rzeczy, zauważyłam drżenie moich rąk. Stres brał górę i nawet teraz nie potrafiłam nad nim zapanować.
- Wszystko w porządku? - Zza drzwi wyłoniła się promienna twarz. 
- Tak, wejdź. - Uśmiechnęłam się do Jessiki, która chwilę potem usiadła na moim łóżku i machała nerwowo nogami. 
- Przepraszam za wszystko...- powiedziała, a ja spojrzałam na nią zszokowana. - Między nami nie układało się ostatnio najlepiej. Wiem, że przeżywałaś trudny okres, a ja byłam wścibska... 
W tym momencie poczułam się fatalnie. Moja młodsza o rok siostra wydawała się dojrzalsza ode mnie. Wstałam i przytuliłam ją po czym z trudem przyznałam się do błędu: 
- To nie twoja wina. To ja nie potrafiłam zapanować nad emocjami.- Jej usta wykrzywiły się w radosnym grymasie. Poklepała mnie po plecach i wychodząc z pokoju dodała mi otuchy:
- Nic się nie bój! Szykuj się i pędź do niego. 
Po tych słowach chwyciłam kosmetyczkę i zrobiłam się na bóstwo. Patrząc w lustro nie wierzyłam własnym oczom; dawno nie wyglądałam tak dobrze. Stojąc przed szafą pełną ubrań, zdecydowałam się na zwykłe rurki i obcisły top. Nie chciałam wyglądać wulgarnie, ale zwykły dres też odpadał. Westchnęłam ciężko i powiedziałam do siebie: " Teraz albo nigdy". 

      Czekając pod drzwiami po naciśnięciu dzwonka, ściskałam nerwowo palce i gryzłam wargi umalowane różową szminką. Kiedy w końcu pani Morgan wpuściła mnie do środka byłam na granicy omdlenia. Kierując się w stronę męskiego pokoju, powtarzałam w myślach przebieg mojej przemowy. Nie zdążyłam zapukać a blond czupryna pojawiła się witając mnie radośnie. 
- Emily? Nie mówiłaś, że przyjdziesz...Wchodź! 
Rozejrzałam się po pokoju wypatrując jakiejś zmiany, ale dostrzegłam jedynie brak plakatu Bastille na drzwiach. Postanowiłam tak zacząć rozmowę.
- Przestałeś ich słuchać? - Skierowałam palec w miejsce nieobecnego już plakatu. 
- Zamówiłem nowy, większy. - odpowiedział. - A co cię tu sprowadza? 
Wzięłam głęboki wdech i zebrałam się w sobie.
- Muszę ci coś wyjaśnić...- Alex pokiwał znacząco głową bym zaczęła. - Wspólne ferie uświadomiły mi pewną rzecz... Tyle lat się znamy, zawsze byliśmy najlepszymi kumplami dlatego zarówno twoje uczucie, jak i Toma zaskoczyło mnie. Początkowo myślałam, że miłość to jedynie fajnie spędzony wspólnie czas i dobra komunikacja, dlatego chciałam spróbować z Tomem. Jednak później uświadomiłam sobie, że to właśnie do ciebie mnie ciągnie. Gdy tylko się pojawiałeś czułam coś więcej niż przyjacielską więź... Czułam podniecenie i chęć bliskości. To jest to co was różni. 
Zbliżyłam się do Alexa i pogładziłam jego policzek.
- Kocham Cię... Tego nigdy nie byłam w stanie powiedzieć Tomowi. 
Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Stał i słuchał w skupieniu myśląc zapewne nad odpowiedzią. 
Przysunęłam się bliżej niego, ale on ani drgnął jak miał to w zwyczaju. 
- Skąd mam mieć pewność, że nie odejdziesz tak jak od Toma? 
- Nawet będąc z nim, myślałam o tobie, choć za każdym razem się za to karciłam. On jest taki wrażliwy... delikatny. Nie chciałam go zranić, wolałam spróbować i dać mu chociaż odrobinę radości... Jednak on nie był tym na kogo czekałam. Kocham Cię! - objęłam jego twarz dłońmi i czekałam aż on powie to samo, ale on jedynie na mnie patrzył zastanawiając się czy mi zaufać. W końcu dotarło do mnie, że mnie nie chce, że daje mi po prostu nauczkę." Nie chciałaś mnie wtedy, nie będziesz mieć mnie teraz". Oczy zaszkliły się łzami, opuściłam ręce i powoli wycofywałam się. Odwróciłam się i podążałam w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę, a on zapytał:
- Dokąd idziesz? 
- Zrozumiałam aluzję... 
- Przecież nic nie powiedziałem! 
- No właśnie! 
W kilku krokach był już przy mnie. Poczułam zapach jego perfum i odpłynęłam. Oparł się ręką o drzwi tworząc między nami niewielką przestrzeń.
- Ty kazałaś tyle na siebie czekać a mi nie dajesz chwili zastanowienia? - Jego usta były tak blisko, że z trudem powstrzymywałam się od nagłego pocałunku. On się ze mną droczył. Sprawiało mu to przyjemność... W końcu i on nie wytrzymał napięcia między nami. Zdjął maskę aroganta i przycisnął swoje usta do moich. Miałam wrażenie jakby właśnie teraz rozładowywał całe swoje pożądanie, które tłumił w sobie do tej pory. Przycisnął mnie mocniej do drewnianych drzwi i całował kolejno usta, policzki, szyję... Jednocześnie jego ręka błądziła po mojej talii, a ja wolałam nie posuwać się dalej jak targanie jego włosów. Kiedy poczułam jego gorącą dłoń na nagich plecach, gwałtownie się wzdrygnęłam, a on niewątpliwie to zauważył.
- Spokojnie...- powiedział łapiąc oddech.- To nie czas i miejsce na to. Chciałbym żeby wszystko było idealnie. 
Odwzajemniłam jego uśmiech i pociągnęłam go za kołnierz niebieskiej koszuli. 
- Skoro to nie czas i miejsce to mnie nie kuś. - powiedziałam tuż przy jego uchu. Po chwili usłyszeliśmy niepewne pukanie. i odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. 
- Nie chcę przeszkadzać... - zaczęła nieśmiało mama Alexa.
- Już to zrobiłaś. - wtrącił i spojrzał na nią spod długich rzęs. 
- Czy zostaniesz u nas na kolacji Emily? 
- Jasne. - złapałam chłopaka za rękę i uśmiechnęłam się do pani Morgan.
- Emily będzie naszym jeszcze częstszym gościem niż do tej pory, mamo. 
Pani Morgan spojrzała na nasze splecione dłonie i uniosła znacząco brwi. Burknęła "rozumiem" i zostawiła nas samych. Alex przytulił mnie i szepnął w moje włosy:
- Nareszcie jesteś moja. Lepiej późno niż wcale... Kocham Cię! 
Po tych słowach poczułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Byłam pewna, że dokonałam trafnego wyboru.


* * *

        Prawdziwa miłość często jest tuż pod naszym nosem, ale trudno nam ją dostrzec. Czasem znajdujemy ją w kimś kto do tej pory pełnił zupełnie inną rolę w naszym życiu. Uczucia są pełne tajemnic, rzadko kiedy jesteśmy w stu procentach pewni czy to jest "to", ale musimy się otworzyć i spróbować bo nieoczekiwanie możemy przegapić wielką okazję. Nie bójmy się zaryzykować! Nie wróżmy co będzie dalej! Po prostu kochajmy i czekajmy na to co przyniesie los. I pamiętajmy, że w życiu liczy się tylko MIŁOŚĆ.






Ps. I tak zbliżyliśmy się do końca opowiadania. W tym tygodniu przewiduję dodanie epilogu i to by było na tyle. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i pozostawicie po sobie opinię! 


Dedykacja dla Adama, który będzie niezadowolony z obrotu sytuacji. Sorry :*

sobota, 17 sierpnia 2013

"Miłosne rozterki" Rozdział 10.



 


      Siadając zaspana  następnego dnia na tapczanie koło godziny 10:00, czułam w całym ciele skutki nieprzespanej nocy. Była naznaczona łzami i niekończącymi się przemyśleniami. Kiedy nieco się ożywiłam, nie zważając na opuchnięte oczy i potargane włosy, zarzuciłam na siebie gruby szlafrok i zeszłam na dół. Kuchnia była pusta, a na stole powitał mnie jedynie talerz zimnej jajecznicy. Pozostali domownicy uznali zapewne, że nie warto marnować przedpołudnia i zamiast spać znaleźli sobie pożyteczne zajęcie. Pogrążona w czytaniu gazety i opróżnianiu talerza, nie zauważyłam kiedy do pomieszczenia wszedł Alex i oparł się o kuchenny blat. 
- Ładnie wyglądasz. - rzucił szyderczo i posłał mi szeroki uśmiech.
- Daruj sobie! - Dobrze wiedziałam jak wyglądam, więc ukryłam twarz w dłoniach. 
- Twój wujek zabiera nas dzisiaj na kulig... Jest tym faktem tak podekscytowany, że nie potrafiłem odmówić.- Podszedł do stolika i upił łyk mojej herbaty. 
- Dobrze zrobiłeś. A swoją drogą, nie możesz zaparzyć sobie swojej!? - wskazałam palcem na kubek z napojem. Alex usiadł naprzeciwko mnie i położył nogi na sąsiednim krześle.
- A może ty byś mnie wyręczyła? Robiona przez kogoś, smakuje lepiej. -  patrzył na mnie z trudem powstrzymując śmiech, a ja w tym czasie penetrowałam go wzrokiem. Tego dnia wyglądał niezwykle przystojnie. Kilkudniowy zarost dodał mu powagi a modne ubrania uwydatniały dobrze zbudowaną sylwetkę. 
- Chyba kpisz! -  odpowiedziałam po czym sięgnęłam po gazetę i powróciłam do lektury. Tym razem jednak nie mogłam się skupić i w kółko czytałam to samo zdanie. 
- Gdybyś ruszyła dupsko może zdążylibyśmy wyskoczyć na narty jeszcze przed południem. - Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł cicho gwiżdżąc. Ja oparłam łokcie o stół i pocierając zmęczone oczy szepnęłam pod nosem: 
- Co ja w nim widzę? 
                 
     * * *

      Po kilku godzinach szaleństw na stoku, zbliżała się pora naszego kuligu. Sanie zaprzężone do dwóch postawnych koni czekały już tylko na mnie. Tymczasem ja, ogromną ilość czasu spędziłam na starannym okryciu każdej części mojego ciała i to kilkoma warstwami. W efekcie miałam problemy z poruszaniem, nie mówiąc już o kręceniu głową, ale chociaż miałam pewność, że nie zmarznę. Kiedy nieudolnie wsiadałam na sanie, Alex zwijał się ze śmiechu i ciągle powtarzał: 
 - Może chcesz jeszcze moją kurtkę? 
- Bardzo śmieszne! - Powiedziałam z przekąsem.- Zobaczymy co zrobisz kiedy odmrożą Ci się te wypielęgnowane paluszki!
Przejażdżkę śmiało zaliczyłam do udanych i zapomniałam o wydarzeniach z  wczorajszego wieczoru. Kiedy zaprzęg zajechał już na powrotną drużkę, puściłam poręcz i chwyciłam skostniałe, gołe dłonie Alexa. Nie mogłam już dłużej patrzeć jak ściska je i pociera by je ogrzać. Kiedy go dotknęłam po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz ekscytacji.
- Znaj moje dobre serce.- powiedziałam i zaszczyciłam go uśmiechem triumfu. Tymczasem on wyczekał odpowiedni moment i zakrył moją całą twarz lodowatymi rękami a ja poczułam,  mroźne ukłucia. W końcu wyswobodziłam się od jego skostniałych dłoni i krzyknęłam:
- Zachowujesz się jak małe dziecko!
      
      Znajdując się już w domku, marzyliśmy jedynie o gorącej kąpieli pełnej pary. Alex "dżentelmeńsko" wepchnął się do łazienki przede mną, więc dobre 15 minut zgrzytałam zębami na salonowej sofie, okryta po uszy dwoma cienkimi kocami. W końcu wyłonił się z zaparowanego pomieszczenia i stanął przede mną opasany jedynie ręcznikiem wokół bioder. Patrzyłam na niego zszokowana i podekscytowana, a po dłuższej chwili powiedziałam:
- Przeziębisz się... - odchrząknęłam, a po chwili zapytałam -  Czy mogę już....czy już wolne? 
On popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem i odpowiedział:
- Jasne. - Teraz zaczął się uśmiechać - Nie chciałem Cię onieśmielić Emily.
- Mnie? Daj spokój! - Podniosłam się z kanapy, ale gdy kierowałam się ku łazience, przyjaciel zastąpił mi drogę półnagim ciałem. 
- Jeszcze raz przepraszam za wczoraj. Ten wybuch był zupełnie niepotrzebny... - widziałam, że czuje się nieswojo, więc cofnęłam się o krok. 
-Nie ma sprawy... Powiedziałeś prawdę i uświadomiłeś mi, że muszę zastanowić się nad swoimi uczuciami.- powiedziałam spuszczając wzrok.
- I co podpowiada Ci serce? - pogładził delikatnie mój policzek a całe moje ciało w jednym momencie się napięło.
- Między moimi uczuciami do ciebie i Toma jest tylko jedna różnica. Właśnie sobie to uświadomiłam.
- Jaka? - przechylił głowę oczekując odpowiedzi. 
- Niedługo się dowiesz... Obiecuję. - Ominęłam go i pozostawiłam w pustym, przytulnym salonie.




Ps: Od razu zapraszam do komentowania! Komentarz = uśmiech na mojej twarzy i motywacja do dalszego pisania! 

Mam nadzieję, że  rozdział się spodobał i godnie przywitałam Was po wakacyjnej przerwie :)

poniedziałek, 29 lipca 2013

"Miłosne rozterki" Rozdział 9.


  

          Następnego dnia rano obudził mnie zimny podmuch lutowego wiatru, przedostający się do pokoju przez uchylone okno, powodując na mojej skórze gęsią skórkę. Usiadłam wciąż zaspana na łóżku i przypomniałam sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Widok pijanych, nachalnych chłopaków wciąż stawał mi przed oczami, lecz zaraz przypominałam sobie o moim przyjacielu, który mnie obronił. Nie powiedziałam mamie o tym incydencie ponieważ obawiałam się jej reakcji i zakazu opuszczania domu o zmierzchu. Aby nie wzbudzać jej podejrzeń, razem z Alexem wstąpiliśmy do innego sklepu po parę przekąsek, o które prosiła. Kiedy żegnałam się z przyjacielem, rzucił tylko obojętne: "uważaj na siebie" i odszedł jak gdyby nigdy nic. W pewnym momencie odgoniłam od siebie wspomnienia i zaczęłam ścielić rozgrzebane łózko, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Nie śpisz już kochanie?- Zapytała czułym głosem mama, uchylając drzwi. 
- Właśnie wstałam. A coś się stało? - wyprostowałam się i spojrzałam na nią. Wyraz jej twarzy skrywał pewną tajemnicę.
- Mam dla ciebie małą niespodziankę! - powiedziała z entuzjazmem. - Kiedy dowiedziałam się o twoim nowym związku to od razu zadzwoniłam do ciotki Helen, a ona zaprosiła was oboje do siebie na kilka dni. Nie bój się! Nie będzie wam przeszkadzać i udostępni wam całe poddasze. Uznałam, że to świetny pomysł, macie ferie, jesteście odpowiedzialni... Możecie wyjechać choćby dzisiaj! 
Wizja spędzenia paru dni w uroczej scenerii oddalonego od zgiełku miasta drewnianego domku sprawiła, że mimowolnie się uśmiechnęłam. Lubiłam ciotkę Helen za jej optymizm i za to, że zawsze kiedy się u niej pojawiałam, dawała mi pełną swobodę. Niestety nie ma tam zbyt wielu rozrywek oprócz kuligu organizowanego przez wujka, ale zawsze to jakieś urozmaicenie. 
- Zaraz... - zamyśliłam się. - Myślę, że Tom nie będzie mógł ze mną pojechać. Jego matka została wypisana ze szpitala, ale nadal potrzebuje opieki. 
- Jaka szkoda! - opuściła bezwładnie ręce po czym dodała - Skoro tak, to może zaprosisz kogoś innego? Może Alexa?
Pomyślałam, ze to rzeczywiście dobry pomysł, więc od razu zadzwoniłam do Toma z zapytaniem czy nie będzie miał nic przeciwko. On oczywiście nie dał po sobie poznać zazdrości i zaufał mi i kumplowi.  


         Emily! Obudź się! Już jesteśmy na miejscu!- usłyszałam donośny głos Alexa i poczułam delikatne szarpnięcie. Przez szybę busa, ujrzałam stojącą na ganku ciotkę Helen z szerokim, szczerym uśmiechem.
Kiedy opuściłam pojazd zatraciłam się w widoku pagórków pokrytych grubą powłoką śniegu. Na domku wisiały wciąż świąteczne lampki nadające nieprawdopodobny nastrój. 
- Jak się cieszę, że was widzę młodzieży! - jej ręce rozpostarły się chcąc objąć nas oboje jednocześnie. - Chodźcie za mną, pokaże wam wasze pokoje a wy w tym czasie poopowiadacie mi co u was słychać! 
Posłusznie ruszyliśmy za nią, jednakże wlekąc się z powodu zmęczenia. Dochodziła godzina 21:00 a my ledwo trzymaliśmy się na nogach po pięciogodzinnej podróży. Kiedy ciotka odświeżyła nam pamięć, pokazując każdy zakamarek domu, w końcu zniknęła życząc nam miłego pobytu.
- Jakie plany na wieczór? - zapytał ochoczo Alex.
- Może teraz się rozpakujemy, weźmiemy prysznic a potem obejrzymy jakiś horror? Co ty na to?- zaproponowałam otwierając drzwi do mojej sypialni. Przyjaciel wyszczerzył zęby w uśmiechu i rzucił znikając w pokoju obok:
- Jeśli się nie boisz! 

       Godzinę później zeszłam do salonu, gdzie czekał już na mnie Alex. Poprawiłam swoją piżamę i weszłam do pomieszczenia żwawym krokiem trzymając kasetę z filmem. Kiedy męczyłam się z odtworzeniem płyty, czułam na sobie jego przenikający wzrok. Kiedy w końcu się udało, wskoczyłam na starą sofę i okryłam się szczelnie kocem. Alex tymczasem naprężył umięśnione ręce i położył je na oparciu kanapy. Był wyluzowany w przeciwieństwie do mnie. Filmy grozy zawsze spełniały swoją rolę gdy je oglądałam i dawały mi nieźle popalić w nocy, gdy moja fantazja działała najsilniej. Po dość znośnym początku filmu, akcja rozbudowała się a ja nie mogąc opanować emocji, przytknęłam całym ciałem do przyjaciela i zaciskałam z każdą chwilą coraz mocniej jego ramię.
- To chyba nie jest odpowiedni repertuar dla ciebie. - powiedział w końcu z szyderczym uśmieszkiem.
- A co? Przeszkadza ci mój dotyk? - odpowiedziałam śmiało i uniosłam twarz tak, że nasze nosy dzieliły zaledwie milimetry. Niespodziewanie Alex śmiałym ruchem odepchnął mnie od siebie i spojrzał z wyrzutem.
- Nie mogę Cię rozgryść Emily. Najpierw całujesz się z Tomem chociaż zaprzeczasz, że coś was łączy. Potem wściekasz się na mnie, że zrobiłem to samo. Następnie dowiaduję się o twoim związku a teraz ze mną flirtujesz?! Znam Toma od wielu lat i nie zrobię mu żadnego świństwa! 
Jego nagły wybuch zaskoczył mnie, ale wiedziałam, że ma rację. Musiałam się jednak bronić.
- Powiedź, dlaczego mnie wtedy pocałowałeś?! Nie wierzę, że zrobiłeś to wyłącznie dla zgrywy!- uniosłam się i krzyknęłam. Przyjaciel westchnął ciężko i można było dostrzec, że zastanawia się czy wyznać mi prawdę.
- Kojarzysz tę walentynkę z podpisem "twój rycerz"? - zapytał tym razem o wiele spokojniej. - Była ode mnie. 
Wytrzeszczyłam ze zdziwienia oczy i zaniemówiłam. On kontynuował:
- Poczułem coś do ciebie, ale kiedy chciałem ci o tym powiedzieć to się okazało, że Tom mnie wyprzedził.
Cała zaczęłam drżeć a na moim policzku pojawiła się kropla słonej łzy. Ukryłam twarz w dłoniach i poczułam ukłucie wyrzutów sumienia. 
- Uświadomiłeś mi jaka jestem beznadziejna.- rzuciłam nadal nie mogąc się uspokoić i wybiegłam z salonu.
Zarzuciłam na siebie kożuch i wyszłam na drewniany taras. W tej chwili się nienawidziłam. Nienawidziłam się za to, że byłam o krok od skrzywdzenia tak bliskiej mi osoby. I choć nabierałam coraz więcej wątpliwości co do moich uczuć, to nic nie tłumaczy mojego zachowania. Zdałam sobie sprawę, że muszę zajrzeć w głąb mojego serca i odnaleźć odpowiedź kto jest dla mnie najważniejszy. A póki co, muszę trzymać się z dala od romantycznych porywów.
- Przepraszam.- usłyszałam głos za moimi plecami.
- Masz prawo mnie nie rozumieć. Ja sama siebie nie rozumiem.




Ps. No! Mamy już 9 rozdział! Jaka jestem dumna, że grono czytelniczek się powiększa! Dziękuję wam! 
Mam jedno ogłoszenie: Otóż wyjeżdżam wkrótce na kolonie i nie będę miała przy sobie komputera, więc muszę ogłosić przerwę w pisaniu. Jest to jednak pozytyw dla tych, którzy są w tyle z rozdziałami. Teraz możecie nadrobić zaległości. 

Wypoczęta i pełna weny powrócę już 16 sierpnia. Mam nadzieję, że zatęsknicie za mną :*
Oto ostatni przed przerwą rozdział. Mam nadzieję, że godnie was pożegnam. Pa :)

środa, 24 lipca 2013

"Miłosne rozterki" Rozdział 8.


 


           Kierując się w stronę kuchni i wykręcając numer do przyjaciela, biłam się z myślami. Z jednej strony karciłam się za to, że w trakcie romantycznego wieczoru spędzonego w objęciach świeżutkiego chłopaka, uciekam by porozmawiać z kimś, kto zachował się w stosunku do mnie arogancko i nieprzyjemnie. Mało tego! Od pewnego czasu nie raczył nawet zapytać jak się trzymam, czy chociażby wysłać krótkiego sms-a. Z drugiej, jednak czułam wzmagającą się we mnie potrzebę usłyszenia głosu Alexa. Pragnęłam dowiedzieć się czy nadal jest nadąsany, choć w głębi duszy błagałam by przyjął moje zainteresowanie z radością. Bezszelestnie usiadłam na kuchennym blacie i przeklęłam dzień, w którym rodzice postanowili nie zakładać drzwi do tego pomieszczenia. Wciąż słysząc w słuchawce sygnał połączenia, przytknęłam dłoń do ust przygotowując się do możliwie najcichszej rozmowy  z kumplem. Nie wiedzieć czemu, nie chciałam by Tom dowiedział się o tej rozmowie. Mógłby niepotrzebnie się zirytować i okazać swoją zazdrość, chociaż z natury był opanowany. Po długim oczekiwaniu, wreszcie usłyszałam upragniony głos, lecz smutny i znudzony:
- Halo?
- No cześć Alex! - Próbowałam brzmieć lekko, ale czułam, że mój głos się załamuje. - Długo się nie odzywałeś... Chciałam zapytać jak spędzasz ferie?
- Normalnie. Książki, telewizja, komputer. Nic nowego, a ty?- zapytał, ale odniosłam wrażenie, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać.
- U mnie to samo. - skłamałam, ale nie byłam w stanie powiedzieć mu, że leżę w czułym uścisku z jego najlepszym kolegą. No przynajmniej do niedawna. 
- Naprawdę dziwisz się Emily, że do ciebie nie dzwoniłem? Pragnę ci przypomnieć, ze to ty wyrzuciłaś mnie tamtego popołudnia  z pokoju wściekła jak osa. Uznałem, że dam ci czas abyś ochłonęła.- Jego głos przybrał arogancki i pewny siebie ton. Wiedziałam, że podpuszcza mnie do kłótni, ale obiecałam sobie, że do tego nie dopuszczę. Zadzwoniłam do niego by się pogodzić, więc nie wypomnę mu tamtego incydentu w moim domu, gdy pocałował mnie w agresywny sposób. 
- No tak... Może miałbyś ochotę się spotkać któregoś dnia? Szczerze mówiąc to tęsknię za tobą.- mój głos brzmiał delikatnie i przyjaźnie. Po drugiej stronie zapadła cisza, a wtedy do kuchni wszedł zaspany Tom, mówiąc o wiele za głośno:
- Coś się stało? Z kim rozmawiasz? 
W słuchawce usłyszałam sapnięcie a w końcu wzburzony głos:
- Książki, telewizja, komputer powiadasz? Miło mi słyszeć, że spotykacie się z Tomem beze mnie. Pa!
I to by było na tyle jeżeli chodzi o rozmowę z Alexem. Rozłączył się. On zawsze był zbyt wybuchowy. Zanim pomyślał to zrobił. Popatrzyłam na Toma z lekkim uśmiechem ponieważ jego włosy sterczały w zabawny sposób. Podeszłam do niego i przygładziłam je palcami, a on objął mnie w tali i przyciągnął do siebie.
- To była Emma. Podobno zostawiłam u niej bransoletkę podczas imprezy. - kłamałam jak z nut, a on pocałował mnie tak czule, że ugięły się pode mną kolana.
- Szkoda, że muszę już iść... Szkoda, że nie mogę zostać tu z tobą.- szepnął mi do ucha.
- No niestety nie możesz. Rodzice zaraz wrócą z kina. - odpowiedziałam i łapiąc go za rękę odprowadziłam do wyjścia. 


        Następny dzień spędziłam na porządkach domowych, dostając co godzina miłosnego sms- a od Toma. Cieszyłam się, że mam obok siebie kogoś, komu na mnie zależy, jednak moje myśli co jakiś czas biegły w inną stronę. W stronę zwichrzonych blond włosów i lagunowych  oczu. Około godziny 20:00 zjawili się niespodziewanie w naszym domu przyjaciele moich rodziców. 
- Słuchaj Emily! - powiedziała w panice mama.- Nie chce ich źle ugościć, nie chcę, żeby obgadali mnie na pół miasta! Proszę idź do sklepu i kup parę przekąsek na stół.
- Nie ma nic? - zapytałam wściekła, ponieważ moim ostatnim marzeniem była podróż na pieszo przez śnieżne zaspy do sklepu oddalonego o jakieś 15 minut. 
- Nie prosiłabym cię gdyby coś było prawda!? - Czułam, że dla mamy są to bardzo ważni i wpływowi goście, więc dłużej nie protestowałam i ubrałam się w grubą kurtkę. Chłód wciąż zimowego powietrza wdarł mi się do płuc, więc zakryłam usta szalikiem. Ciemność w nieprzyjemnych rejonach miasta, przez które musiałam przejść aby dotrzeć do sklepu budziła we mnie lęk. Szłam możliwie szybko, ale nogi co rusz grzęzły mi w śniegu. Gdy podchodziłam do spożywczego od strony zaplecza, ujrzałam stojącą na schodkach grupę trzech pijanych chłopaków. Gdy tylko jeden z nich mnie zobaczył, dwie pozostałe pary oczu powędrowały w moim kierunku. Mój oddech stał się ciężki i głośny, a w głowie słyszałam jedynie słowa: " Tylko na nich nie patrz". W końcu jeden z nich ruszył szybkim krokiem w moją stronę i rzucił niewyraźnie:
- Kogo my tu mamy?! Co taka piękna dziewczynka robi sama w tych egipskich ciemnościach? - obszedł mnie z każdej strony a potem zagrodził mi drogę. Słyszałam tupot zbliżających się stóp pozostałych zboczeńców, kiedy ten dotykał pasm moich włosów. 
- Zostaw mnie!- krzyknęłam mając nadzieję, że posłucha, ale on przysunął się bliżej i pociągnął mnie za kurtkę. - Pomocy! - darłam się z całych sił. Oni popychali mnie rzucając niepochlebne hasła w moim kierunku.
Nagle usłyszałam zza ich pleców spokojny, ale stanowczy głos:
- Dobrze się bawicie chłopcy? Niestety zepsuję wam tę zabawę!
Postać rzuciła się na moich oprawców i zadała pierwszemu mocny cios w twarz. Kiedy jeden z nich leżał na asfalcie wyjąc z bólu, inny skoczył na niego i zaczął dusić, ale postawny mężczyzna łatwo uporał się z pijanym łobuzem. Po kilku minutach wymiany ciosów, cała trójka zmyła się za szeregiem sklepów. Mój wybawca podszedł bliżej i zapytał ciepłym głosem:
- Nic ci nie jest? 
Ten głos był tak znajomy, że poznałabym go nawet za milion lat. Przesunęłam się w prawą stronę i ujrzałam zatroskaną twarz w świetle latarni. 
- Ze mną wszystko w porządku, ale ty krwawisz! - Dotknęłam palcem zakrwawionych warg chłopaka, po czym on syknął cicho z bólu.
- Alex.. Dziękuję...- Tak trudno było mi cokolwiek powiedzieć. - Skąd się tu wziąłeś?
- Wyszedłem na spacer przemyśleć kilka rzeczy... na szczęście. Gdyby mnie tu nie było to... Wolę o tym nie myśleć. - Alex położył dłoń na włosach i przyciągnął moją głowę do swojej klatki piersiowej. W tej chwili nie było pewnego siebie, niezniszczalnego kumpla, lecz wrażliwy i przestraszony licealista drżący o życie i zdrowie przyjaciółki. W końcu podniosłam oczy i spojrzałam na niego. Blask latarni odbijał się w jego jasnych oczach a ja w tej samej chwili utonęłam w jego spojrzeniu. Byłam mu tak strasznie wdzięczna, pragnęłam nie wypuszczać go z uścisku. Moje usta znalazły się centymetr od jego ust. Kiedy prawie dałam się ponieść chwili, Alex zapytał:
- Jesteś z Tomem? 
- Tak. - odpowiedziałam po dłuższej chwili a on pokręcił znacząco głową. - A czy ty jesteś z Kelly?
Zmarszczył brwi i rzekł cicho patrząc prosto w moje oczy:
- Ona i tak zaraz wyjedzie. 
- Ale na razie jest twoja? - zabrzmiało to niczym wyrzut. 
- Mogłaby być, ale jej nie chcę. 
Wzięłam głęboki oddech i przysunęłam się wargami jeszcze bliżej Alexa. Głupio się do tego przyznać, ale miałam nadzieję, że mnie pocałuje. Jednak on nie ruszył się ani o milimetr. Stał zawzięcie jedynie na mnie patrząc. 
- Odprowadzę cię do domu. - Odsunął się ode mnie, a po chwili złapał za ramię i poprowadził przez zaspy. 
Szliśmy w ciszy a ja nagle przypomniałam sobie jego słowa : "Nie mam zamiaru już cię całować. No chyba, że poprosisz.... A wiem, że poprosisz."  W tym samym momencie spojrzałam na jego profil. Był taki zmartwiony i zimny. Nie odważyłam się już nic powiedzieć. Wiedziałam, że myślał o mnie i o Tomie.



Ps. Kto to przeczytał to szybciutko do komentowania! : p 
Dedykacja dla Kasiaczka, mojego pogromcy wakacyjnych nudów!

środa, 17 lipca 2013

"Miłosne rozterki" Rozdział 7.

  

       Wracając rano do domu z imprezy u Emmy, czułam narastające we mnie napięcie przed popołudniowym spotkaniem z Tomem. Drżącymi rękami wyjęłam z torby ostatniego papierosa i wpuściłam do płuc drażniący dym. Nieczęsto paliłam, ale zawsze miałam je przy sobie na wypadek nagłej stresującej sytuacji, a one potrafiły w szybki sposób mnie uspokoić. "Czy aby na pewno to właśnie miłość?" Zadałam sobie w myślach to pytanie, po czym dodałam sobie otuchy mówiąc szeptem: "Jeśli nie spróbujesz, to nigdy się nie dowiesz." Kiedy na horyzoncie ujrzałam mój dom, szybko ugasiłam papierosa i włożyłam do ust truskawkową gumę. Już od progu powitał mnie radosny głos mojej mamy:
- Cześć córeczko! Jak się bawiłaś?
- W porządku, przynajmniej nie muszę teraz wydawać kasy na kosmetyczkę bo Emma o wszystkim pomyślała i zakupiła produkty pielęgnacyjne. - odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
- Skoro dzisiejszym dniem rozpoczęłaś ferie, to może wybierzemy się wszyscy razem do kina? John wraca z pracy przed szesnastą.- powiedziała entuzjastycznie.
- Przykro mi, ale zaprosiłam do nas Toma. Nie mam nic przeciwko temu byście poszli sami. - rzekłam kierując się w stronę schodów. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju, chwyciłam laptopa i położyłam się z nim wygodnie na łóżku. Od razu włączyłam facebooka i na głównej stronie ujrzałam dwa zdjęcia Alexa w objęciach Kelly, dziewczyny którą spotkałam niedawno w jego domu. Przyjechała z Włoch w odwiedziny i najwidoczniej nie śpieszy się jej z powrotem. Nie wiedzieć czemu, mój palec nie był w stanie kliknąć "lubię to!",a  zamiast tego szybko wylogował mnie i zamknął z trzaskiem klapę komputera. Po chwili namysłu i szukania sobie odpowiedniego zajęcia, zdecydowałam, że poukładam niedbale leżące na półkach książki i stare albumy ze zdjęciami. Biorąc w ręce książkę z baśniami, natknęłam się na zwinięty pomiędzy strony rulonik niewielkiej kartki. Rozwinęłam go ostrożnie, a kąciki ust uniosły się w szerokim uśmiechu.


Pszyżekamy, ze na zawsze pozostaniemy
pszyjaciułmi! 
Alex & Emily & Tom

    Przypomniałam sobie moment napisania tej "przysięgi". Miało to miejsce podczas naszych pierwszych wspólnych kolonii, kiedy mieliśmy nie więcej niż 10 lat. Widok kanciastych liter i błędów ortograficznych wywołał u mnie falę śmiechu i radości. Zaraz jednak powróciła myśl, że teraz wszystko się zmieni, ale czasem zmiany wychodzą ludziom na dobre. Po uporaniu się z książkowymi porządkami, dałam się ponieść zmęczeniu i zapadłam w godzinną drzemkę. Świadomość zbliżającego się spotkania kompletnie odebrała mi apetyt i podziękowałam za obiad. Parę minut przed szesnastą, rozpuściłam swoje długie włosy, umalowałam staranną, czarną kreskę na powiece i pogrubiłam rzęsy tuszem. Kiedy rodzina zbierała się do wyjścia do kina, usłyszałam z dołu znajomy, ciepły głos uprzejmie witający się z domownikami. Na sam jego dźwięk żołądek podskoczył mi do gardła, a ręce drżały niemiłosiernie. Niebawem delikatne pukanie w drzwi wyrwało mnie  z odrętwienia i nieznacznie się uspokoiłam.
- Mogę wejść?- czupryna czarnych włosów zajrzała niepewnie do pokoju.
- Jasne. Rozgość się.- w moim głosie można było wyczuć napięcie, którego nie doświadczałam nigdy wcześniej podczas rozmów z przyjacielem. Tom usiadł nieśmiało na biurowym krześle i spojrzał na mnie czekoladowymi oczami, przepełnionymi życzliwością. Tego dnia wyglądał tak przystojnie, że zabrakło mi słów i tylko gapiłam się na niego, penetrując każdą część jego ciała. Jego ciemne włosy zostały starannie ujarzmione żelem, kraciasta biało- czerwona koszula pasowała idealnie do ciemnych spodni i modnych mokasynów. Zdałam sobie sprawę, że spędził trochę czasu nad swoim wyglądem. Poczułam się wspaniale, że zrobił to dla mnie i tak usilnie stara mi się podobać.
- Chciałaś ze mną porozmawiać...- zaczął łamiącym się głosem. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się ode mnie nie odwróciłaś... Zdaję sobie sprawę, że postawiłem Cię pod ścianą i ... i wiesz, że do niczego nie chcę Cię zmuszać....- ciągnął z widocznym zdenerwowaniem.
- Ciii - uciszyłam go - Pozwól Tomie, że wszystko Ci wyjaśnię...- Zrobiłam pauzę, aby wszystko jeszcze raz poukładać w głowie , a chwilę potem kontynuowałam - Kiedy powiedziałeś, że mnie kochasz, przestraszyłam się, ponieważ nigdy nie patrzyłam na Ciebie inaczej niż na najbliższego przyjaciela... Potrzebowałam czasu by uświadomić sobie, co to jest miłość... - Spojrzałam po raz kolejny w jego oczy i wszystkie wątpliwości zniknęły. - Teraz wiem, że chce spróbować przeżyć z tobą nową przygodę i choć obawiam się  rozstania, to i tak spróbuję! Wiesz, że jestem odważna...
Na twarzy Toma malował się szeroki, szczery uśmiech. Gdy skończyłam swoje wyznania, przyjaciel podniósł się z krzesła i podszedł blisko mnie tak, że czułam jego rytmiczny oddech. Objął mnie w tali i przyciągnął do siebie. 
- Tak strasznie się bałem, że mnie odtrącisz... - pogłaskał mnie po zarumienionym policzku. - Obiecuję, że nie będziesz żałować tej decyzji. Dam Ci wszystko co mam... a na pewno całe swoje serce. - powiedział tak czule, że nie mogłam już dłużej wytrzymać nasilającej się we mnie namiętności. Wspięłam się na palce i dotknęłam jego wilgotnych ust. On bez zastanowienia odpowiedział mi delikatnym pocałunkiem i przytrzymywał moją twarz dłońmi. 
- Kocham Cię. - szepnął mi do ucha.  Nie wiedzieć czemu nie byłam w stanie odpowiedzieć mu tym samym wyznaniem. Zamiast tego zarzuciłam mu ręce na ramiona i pocałowałam go łapczywie. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie łapiąc oddech i spojrzeliśmy po sobie nieśmiało. 
- No to co? Jesteśmy parą! - powiedziałam entuzjastycznie i złapałam go za rękę. - Może się przejdziemy?
- A nie wolisz poleżeć sobie w romantycznej scenerii żarzącego się kominka?- Zapytał spod uniesionych brwi.
- To całkiem kusząca propozycja... wezmę tylko koce! 
I po chwili leżeliśmy razem w czułym uścisku na wygodnej kanapie w salonie. W dłoniach trzymaliśmy kubek gorącego kakao i patrzyliśmy się w ogień kominka. Czerpaliśmy radość ze swojej obecności. Nie potrzebne były nam żadne rozrywki typu film czy gra planszowa. Tylko on i ja. My. 
     W końcu Tom zasnął, a ja wyswobodziłam się z jego uścisku i zmierzając w stronę kuchni, wykręciłam telefon do Alexa.



Ps:  Mam nadzieję, że rozdział się podobał i nadal będziecie śledzić losy Emily, ponieważ do końca pozostało jeszcze kilka części. Zachęcam do komentowania!