"Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same."
Phil Bosmans
MARTA
Kiedy tylko pożegnałam się z Igorem, zaczęłam biec. Jedyne o czym teraz marzyłam to znaleźć się w pokoju z Anką. Tak naprawdę dopiero teraz uświadomiłam sobie jak nieodpowiedzialnie postąpiłam idąc samotnie na plażę, pierwszego dnia kolonii. Kiedy weszłam do dużego holu , utrzymanego w błękitnej kolorystyce, zobaczyłam wiele osób. Po lewej stronie przy okrągłych metalowych stolikach siedziała grupa dziewczyn i chłopaków grających w Monopoly, a po prawej przy barze zauważyłam naszych wychowawców. Najwyraźniej nikt nie miał ochoty na odpoczynek po podróży. Wszystkim udzielił się radosny nastrój, a ja wiedziałam, że nikt nie martwił się moim późnym powrotem. W całym tym tłumie nie spostrzegłam jednak Ani, więc od razu skierowałam się do naszego pokoju. Pomimo obecności windy, wolałam pobiec schodami. Zawsze czułam pewien niepokój przed tą maszyną. Gdy otworzyłam drzwi moja przyjaciółka stała przy dużym oknie balkonowym z telefonem w ręce, ale gdy tylko mnie zobaczyła opuściła ręce i zrobiła gniewną minę.
- Gdzie ty byłaś? Właśnie miałam do ciebie dzwonić!
- No jak to gdzie... na plaży.- odpowiedziałam - troszkę się zagubiłam, ale jak widać jestem cała i zdrowa.
- Miałam wyrzuty sumienia, że pozwoliłam ci iść samej. Przepraszam. - Ania podeszła bliżej i położyła mi rękę na ramieniu.
- Nie ma sprawy. A jak tam twój podryw? - uniosłam znacząco brwi i uśmiechnęłam się do niej.
- Po obiedzie ci kolesie gdzieś się zmyli i nie mogłam ich znaleźć, wiec poszłam na basen. - Ania rzuciła telefon na łóżko i skierowała się w stronę łazienki. Puk, puk - zapukałam do drzwi.
- A wiesz, że przed chwilą widziałam ich w holu...? Grają w coś, więc może się przyłączysz?
Chwilę potem drzwi łazienki gwałtownie się otworzyły, a ja ujrzałam radosny uśmiech na twarzy przyjaciółki. Przeczesała włosy szczotką, umalowała usta i wybiegła z pokoju podekscytowana. Chwilę potem wróciła i zapytała:
- Nie idziesz ze mną?
- Nie... Jestem już zmęczona. Poczytam książkę, ale ty baw się dobrze. - odpowiedziałam, a ona trzasnęła drzwiami i pobiegła do chłopaków.
***
- Niezły upał co nie? - zapytała mnie Ania rozkładając ręcznik na kamienistej plaży. Tego dnia była niezwykle zatłoczona ,a cała nasza kolonia była zmuszona do rozsiania się po całej jej szerokości.
- Już nie udawaj, że tak ci to przeszkadza, dobrze wiem, że uwielbiasz się smażyć.
Ania roześmiała się, odpowiedziała " masz rację" i położyła się na plecach. Ja tymczasem zaczęłam starannie smarować się olejkiem do opalania. W międzyczasie rozglądałam się po plaży w poszukiwaniu naszych znajomych. Nagle tuż przed moim nosem przeszedł wysoki chłopak depcząc mnie po stopie. Nawet się nie odwrócił, nie mówiąc już o przeprosinach. Patrzyłam na jego oddalające się plecy z ciekawości gdzie się wybiera. Przystanął kilka metrów dalej, obok naszych opiekunek. Gdy się odwrócił gwałtownie wciągnęłam powietrze i nie mogłam uwierzyć własnych oczom. Szybko złapałam Ankę za łokieć, a ona niechętnie się podniosła.
- Co jest?
- Widzisz tego chłopaka? - wskazałam go dyskretnie placem. - Wiesz kto to jest?
Przyjaciółka sięgnęła po okulary przeciwsłoneczne i chwilę się zastanawiała.
- Aaaa... ten... Nie poznajesz go? - zapytała mnie zdziwiona. - Wczoraj kiedy byłyśmy na basenie, stał pod parasolem przy barze. To ratownik naszej kolonii.
- Skąd wiesz, że to on? Przecież wczoraj z tak dużej odległości wcale nie było widać jego twarzy! - wypaliłam i patrzyłam na przyjaciółkę wyczekując odpowiedzi.
- No tak, ale później minęłam się z nim przy bramie... wychodził gdzieś. A czemu o niego pytasz? - przyjaciółka zsunęła okulary na nos i spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Wspominałam ci wczoraj, że się zgubiłam... no i właśnie ten chłopak pomógł mi odnaleźć drogę do ośrodka... ale niemożliwe, że to ten sam ratownik... Igor wcale nie szedł wczoraj w tę samą stronę.
- Igor? hmm... nawet wiesz jak się nazywa. - Ania uśmiechnęła się po czym dodała: - No przecież jako ratownik nie musi wcale mieszkać w tym samym hotelu co my! A może mieszka, tylko szedł jeszcze na jakąś imprezę? Zaczęłam zastanawiać się nad słowami przyjaciółki i przyznałam jej rację. Teraz wpatrując się w sylwetkę ratownika, wydała mi się ona znajoma. No i nosi czerwono - białe spodenki, takie same jak chłopak, którego widziałam wczoraj na basenie.
- Ile może mieć lat? - Ania dźgnęła mnie palcem w bok i zaczęła się znacząco śmiać.
- No nie wiem... teraz wygląda dosyć poważnie, ale gdy wczoraj z nim rozmawiałam to miał całkiem młodą twarz. Nagle Igor skierował się w stronę brzegu, na którym stanął oczekując osób, które chciały wejść do morza.
- Wszyscy chętni do pływania niech ustawią się przed ratownikiem! - donośny głos pani Beaty dobiegł do naszych uszu. Gdy spojrzałam na Anię, ta leżała już na ręczniku, lecz tym razem opalając plecy. Wiedziałam, że nie uda mi się namówić jej na kąpiel, więc jedyne co mi pozostało to obserwacja. Chwilę potem przed Igorem pojawiło się około dziesięciu osób. Przeliczył wszystkich, a potem przemierzał fragment plaży od prawej do lewej strony, bacznie obserwując kąpiących się. Zaśmiałam się gdy pewien żartowniś podstawił mu nogę, a ten ledwo co utrzymał równowagę. Widziałam, że zwrócił mu uwagę, ale jego twarz nie wyrażała gniewu. Musi być niewiele starszy od nas - pomyślałam.
***
Tuż po obiadokolacji, większość osób zamknęła się w swoich pokojach. Dopiero koło godziny 19:00, kiedy upał zelżał, kilka grup wybrało się na miasto, a pozostali postanowili zostać na hotelowym basenie. Ja i Ania usiadłyśmy na wysokich krzesłach przy barze w holu i popijałyśmy waniliowe shake'i.
-... Artur bardzo mi się spodobał na początku, ale okazał się strasznym gburem, natomiast Piotrek jest naprawdę fajnym i zabawnym chłopakiem...- Ania z podnieceniem opowiadała o wczorajszym wieczorze spędzonym z chłopakami przy grze Monopoly. Imię "Piotrek", przypomniało mi o osobie, którą zostawiłam w Polsce. Ponownie zaczęłam zastanawiać się, czy między nami już wszystko skończone.
- Hej - przyjaciółka potrząsnęła moją rękę i popatrzyła wnikliwie. - Znowu o nim myślisz!
- No skojarzył mi się z jego imiennikiem, o którym teraz opowiadałaś. - odparłam zgodnie z prawdą, ale nie chciałam dalej ciągnąć tego tematu. - No i co zrobisz? Zapolujesz na Piotrka czy Artura?
- Sama nie wiem... Artur jest mega przystojny, może wczoraj wyjątkowo miał zły humor? - zapytała z nadzieją w głosie.
- A może przystojni tak mają, że często są dupkami? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
W tym momencie na schodach pojawił się Piotrek, szczerze uśmiechając się do mojej przyjaciółki.
- Idź do niego! - nakazałam i popchnęłam ją w stronę chłopaka. Ona rzuciła mi mordercze spojrzenie, ale za chwilę zniknęła z nim za zakrętem. Nadal sącząc napój, przyglądałam się ludziom przechodzącym przez hol. Nagle w drzwiach wejściowych zobaczyłam Igora ze stertą magazynów i przeróżnych papierów w dłoniach. Obróciłam się na krześle tak, aby widział tylko moje plecy, gdy zauważyłam, że zmierza w moją stronę. Jego kroki były szybkie, zdawało się, że kieruje się w stronę pokoi hotelowych, zapewne do opiekunek. Gdy minął mnie, gwałtownie się obróciłam i zauważyłam, że upadła mu jedna z gazet. Niepewnie sięgnęłam po nią. Był to przewodnik po atrakcjach Lloret de Mar i jego okolic.
- Przepraszam!- krzyknęłam, ale chyba niewystarczająco głośno. - Przepraszam! - ponowiłam próbę, ale chłopak nadal się nie odwracał. Trudno, pomyślałam. Zaryzykuję. - Igor! - wezwałam go po imieniu, a on nagle odwrócił głowę i wbił we mnie zdziwione spojrzenie.
- yyy... - zaczęłam się jąkać. - wypadło ci coś. - podałam mu książeczkę. Igor chwycił ją uśmiechając się.
- Dziękuję - odparł - Znasz moje imię... znamy się? - zapytał, a ja zrobiłam się cała czerwona.
- Wczoraj pomogłeś mi wrócić do hotelu. - powiedziałam cicho wgapiając się w podłogę. Zastanawiałam się dlaczego jego zdziwienie tak mnie zirytowało. Pomógł mi i to wszystko, to normalne, że nie zwrócił na mnie większej uwagi i zapomniał jak wyglądam.
- A! To ty! - wreszcie mnie skojarzył. - Przepraszam, ale wczoraj miałaś rozpuszczone włosy i było ciemno, więc...
- Tak, rozumiem. - nie pozwoliłam mu dokończyć. Przeczesałam palcami kitkę, którą sobie zrobiłam po przyjściu z plaży.
- Nie wiedziałem, że jesteś z tej kolonii. Tak szybko wczoraj uciekłaś.
- Musiałam się spieszyć, z resztą nie wiedziałam, że jesteś tu ratownikiem. - Korciło mnie aby zapytać gdzie nocuje, ale powstrzymałam się. - Muszę już iść - skłamałam.
- No tak... ja też. Właśnie wybierałem się do opiekunek z ofertami wycieczek i atrakcji turystycznych. - uśmiechnął się do mnie, a ja zaczęłam powoli się cofać. - To do zobaczenia i miłego wypoczynku! - Zaraz potem odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku windy. Ja natomiast nie wiedziałam jeszcze, dokąd idę, ale postanowiłam zastanowić się nad tym kiedy on zniknie z pola widzenia. Nagle usłyszałam za sobą rozbawiony głos:
- Tylko uważaj na siebie! Nie zawsze będę w pogotowiu! - gdy się odwróciłam, już go nie było, ale nadal słyszałam jego śmiech.
"No pięknie" pomyślałam. Teraz będzie się jeszcze ze mnie nabijał. W sumie mu się nie dziwię. Dałam wczoraj popis odpowiedzialności godny małolaty. A ja nie jestem już żadną małolatą... mam prawie osiemnaście lat! Ale on tego nie wie i już wyrobił sobie o mnie opinię...
Ps: Powróciłam po baaaardzo długiej przerwie, ale mam nadzieję, że nadal chcecie czytać moje opowiadania. Bardzo proszę o komentarze, które są kopniakiem do dalszej pracy. Pamiętajcie, że nawet jeśli nie macie założonego konta, możecie komentować za pomocą opcji "anonimowy". Więc jeśli poświęcisz tych kilka minut na czytanie opowiadania, poświęć jeszcze minutkę na komentarz! Ściskam Was i pozdrawiam. :*