"MIŁOSNE ROZTERKI"
Rozdział 4.
Splecione ręce, wiatr we włosach, namiętny pocałunek. Ten widok jest niczym kadr z komedii romantycznej. Czuję się jakby świat się zatrzymał, jakbym żyła tylko dla Tego, którego twarzy nie jestem w stanie dojrzeć. W moim śnie dostrzegam wszystko prócz chłopaka, który trzyma mnie w uścisku niczym swoją własność. Kiedy otwieram oczy brakuje mi tchu. Żałuję, że muszę znów powrócić do tego niełatwego życia, pełnego sekretów i rozczarowań. Nie miałabym nic przeciwko temu by zostać w tym śnie na zawsze.
Kiedy mknę korytarzem w domu Alexa, czuję obawę przed spotkaniem Toma. Po tym czego się wczoraj dowiedziałam, nie wiem jak mam się zachować w stosunku do niego. Obawiam się, że już nic nie będzie takie samo. Kiedy wchodzę do kuchni dostrzegam Alexa pochylonego nad filiżanką mocnej kawy. Przez chwilę patrzę na niego z niedowierzaniem. Ma na sobie poplamione krótkie spodenki i źle pozapinaną kraciastą koszulę.
- Hej, zrobić ci coś do jedzenia? - pytam, ponieważ nie sądzę by był w stanie zrobić sobie chociażby kanapkę. Alex wreszcie podnosi na mnie wzrok i kiwa głową. Kiedy podchodzę do kuchennego blatu wyciągając z szafki chleb pytam:
- Co z Tomem? Też źle się czuje?
- Nie... On musiał jechać do szpitala...- Bełkocze i ledwo jestem w stanie go zrozumieć. Nagle ogarnia mnie niebywała złość na Alexa.
- Jak to w szpitalu?! Co ty gadasz!- ze zdenerwowania upuszczam nóż na podłogę. - Przecież nic mu nie było...
Wyraz twarzy przyjaciela nabiera kolorów i wiem, że jego stan się poprawia.
- Pojechał do matki do szpitala... zasłabła nad ranem i lekarz wezwał go...żeby szybko przyjechał.- Próbuje opowiadać Alex.
W końcu kładę mu talerz ze śniadaniem przed nosem i zaczynam pakować swoje rzeczy. Czuję, że Tom mnie teraz potrzebuje.
- Mam nadzieję, że sobie poradzisz Alex! Ja muszę już iść, ale gdyby coś się działo to dzwoń.- Pochylam się nad nim i całuję go w policzek. Odór alkoholu odrzuca mnie, ale staram się o tym nie myśleć. Przecież to mój kumpel.
Kilkanaście minut później jestem już w swoim domu. Przyjeżdżam tu na chwilę by się odświeżyć i poinformować moich rodziców, że wszystko jest dobrze. Zaraz potem chwytam torbę i wybiegam by zdążyć na autobus. Czuję jak drżą mi dłonie i z trudem kasuję bilet. Kiedy jestem już na miejscu moje nogi niosą mnie z nienaturalną prędkością do budynku szpitala. Jedna z pielęgniarek wskazuje mi pokój przebywania pani Emmy Radley. Przed drzwiami dostrzegam skulonego przyjaciela popijającego jakiś energetyk.
- Cześć Tom... Co się stało? - Otaczam go delikatnie ramieniem.
- Nad ranem zadzwonili do mnie, że mama straciła przytomność. Nic jeszcze nie wiadomo i nie ma z nią kontaktu. - odpowiada ociężale. Widzę, że jest wyczerpany i potrzebuje snu.
- Musisz odpocząć, może chcesz się przejść na świeżym powietrzu?- proponuję cicho.
- Jeszcze nie teraz... Zostaniesz tu ze mną? - pyta Tom. Jedno moje spojrzenie mówi wszystko. Po chwili oboje wchodzimy do szpitalnego pokoiku i siadamy przy nieruchomym ciele pani Radley. Kilkakrotnie próbuję zająć go rozmową, ale on nie ma na to najmniejszej ochoty. Trzy godziny mijają nam w ciszy i spokoju. Nie jestem w stanie w żaden sposób go pocieszyć, a jego ból jest moim bólem. Nareszcie Tom podnosi się ze starego krzesła i mówi, że jest już gotowy na orzeźwiający spacer. Wleczemy się noga za nogą w pobliskim parku, a w końcu przyjaciel przystaje i odwraca się twarzą do mnie.
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. Zawsze jesteś gdy cię potrzebuję.- Mówi pełnym ciepła i wrażliwości głosem. Chwyta moją dłoń i ściska delikatnie. - Muszę ci coś powiedzieć... Myślę, że to odpowiednia chwila...
"Nie Tom... nie rób tego!" - jedynie taka myśl przewija się w mojej głowie. "Nie mów tego. Proszę". Pragnę przekazać mu tę wiadomość patrząc prosto w jego oczy, ale on kontynuuje:
- Znam cię od tak dawna. I od tak dawna ukrywałem prawdziwe uczucia. Teraz wiem, że nie mogę dłużej być tylko kumplem. Wiedz, że jesteś dla mnie najważniejsza... - Kiedy to mówi kładzie mi jedną dłoń na plecach i przyciąga do siebie tak abym poczuła bicie jego serca.
- Tom... nie...- próbuję mu przerwać lecz wiem, że dzisiaj nie mogę zadać mu kolejnego ciosu. Za dużo nerwów stracił martwiąc się o mamę.
- Kocham cię - szepcze mi do ucha, po czym bierze mą twarz w dłonie i delikatnie całuje. Całe moje ciało sztywnieje, nie wiem co robić jednak nie odsuwam się i odwzajemniam pocałunek. Jego ręka błądzi po moich włosach z ogromną delikatnością. "Nie krzywdź go dziś jeszcze bardziej"- to jedyny głos w mojej głowie. Jego pocałunki są nieporównywalne z żadnymi jakich do tej pory doświadczyłam. Całuje w sposób romantyczny a nie pożądliwy. Nie pragnie mojego ciała, lecz tego co mam w środku. W końcu całkowicie oddaję się tej chwili. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie mi dane pocałować się z kimś tak jak teraz. Nagle otwieram oczy i kątem oka dostrzegam znaną blond czuprynę. Kładę dłoń na piersi Toma i delikatnie go odpycham. Błękitna para oczu wpatruje się w nas z ogromnym zdziwieniem. Nie jest to jednak spokojne spojrzenie, lecz pełne gniewu. Alex.
- Co to ma znaczyć? - kieruje na nas palec wskazujący i kręci z niedowierzaniem głową. Tom nic nie mówi, jestem pewna, że czeka na moją reakcję.
- To... To nic...- Zaczynam, ale słowa utknęły mi w gardle. Nie wiem jak mam się wytłumaczyć, bo tak naprawdę nie wiem co między nami zaszło. Mam pustkę w głowie. Nie wiem czy zrobiłam to z litości, czy dlatego, że go pragnęłam. UCIECZKA. Ucieczka to jedyny ratunek w tej sytuacji. Wyrywam się z objęcia Toma, mijam Alexa i idę przed siebie. W drodze powrotnej nie dbam nawet o to by skasować bilet autobusowy. Takie rzeczy nic w tej chwili nie znaczą.
Gdy docieram do swojego pokoju, czuję ulgę. Siadam na miękkim dywanie zwrócona w stronę okna. Mam nadzieję, że nikt nie będzie dziś zakłócał mojej prywatności. Jednak niedługo później drzwi się otwierają, a stoi w nich najmniej pożądana osoba. Jessica.
- Jak Tom się czuje? Słyszałam od taty co się stało...- zaczyna nieśmiało siostra.
- Jak chcesz to do niego zadzwoń...- odburkuje.- Ale nie sądzę by od ciebie odebrał.
- Dlaczego tak mówisz?- Jessica wyraźnie posmutniała.
- Wiem o co ci chodzi okej!? Zrozum, że Tom nigdy z tobą nie będzie! On..On ma kogo kochać. - W ostatnim momencie gryzę się w język by nie powiedzieć: "On ma kogo kochać - mnie". - Wyjdź i zostaw mnie samą!
Ps: Tak jak zawsze proszę o komentarze!
Dedykacja dla Karoliny, która dla mnie męczyła własną mamę! :P
- Hej, zrobić ci coś do jedzenia? - pytam, ponieważ nie sądzę by był w stanie zrobić sobie chociażby kanapkę. Alex wreszcie podnosi na mnie wzrok i kiwa głową. Kiedy podchodzę do kuchennego blatu wyciągając z szafki chleb pytam:
- Co z Tomem? Też źle się czuje?
- Nie... On musiał jechać do szpitala...- Bełkocze i ledwo jestem w stanie go zrozumieć. Nagle ogarnia mnie niebywała złość na Alexa.
- Jak to w szpitalu?! Co ty gadasz!- ze zdenerwowania upuszczam nóż na podłogę. - Przecież nic mu nie było...
Wyraz twarzy przyjaciela nabiera kolorów i wiem, że jego stan się poprawia.
- Pojechał do matki do szpitala... zasłabła nad ranem i lekarz wezwał go...żeby szybko przyjechał.- Próbuje opowiadać Alex.
W końcu kładę mu talerz ze śniadaniem przed nosem i zaczynam pakować swoje rzeczy. Czuję, że Tom mnie teraz potrzebuje.
- Mam nadzieję, że sobie poradzisz Alex! Ja muszę już iść, ale gdyby coś się działo to dzwoń.- Pochylam się nad nim i całuję go w policzek. Odór alkoholu odrzuca mnie, ale staram się o tym nie myśleć. Przecież to mój kumpel.
Kilkanaście minut później jestem już w swoim domu. Przyjeżdżam tu na chwilę by się odświeżyć i poinformować moich rodziców, że wszystko jest dobrze. Zaraz potem chwytam torbę i wybiegam by zdążyć na autobus. Czuję jak drżą mi dłonie i z trudem kasuję bilet. Kiedy jestem już na miejscu moje nogi niosą mnie z nienaturalną prędkością do budynku szpitala. Jedna z pielęgniarek wskazuje mi pokój przebywania pani Emmy Radley. Przed drzwiami dostrzegam skulonego przyjaciela popijającego jakiś energetyk.
- Cześć Tom... Co się stało? - Otaczam go delikatnie ramieniem.
- Nad ranem zadzwonili do mnie, że mama straciła przytomność. Nic jeszcze nie wiadomo i nie ma z nią kontaktu. - odpowiada ociężale. Widzę, że jest wyczerpany i potrzebuje snu.
- Musisz odpocząć, może chcesz się przejść na świeżym powietrzu?- proponuję cicho.
- Jeszcze nie teraz... Zostaniesz tu ze mną? - pyta Tom. Jedno moje spojrzenie mówi wszystko. Po chwili oboje wchodzimy do szpitalnego pokoiku i siadamy przy nieruchomym ciele pani Radley. Kilkakrotnie próbuję zająć go rozmową, ale on nie ma na to najmniejszej ochoty. Trzy godziny mijają nam w ciszy i spokoju. Nie jestem w stanie w żaden sposób go pocieszyć, a jego ból jest moim bólem. Nareszcie Tom podnosi się ze starego krzesła i mówi, że jest już gotowy na orzeźwiający spacer. Wleczemy się noga za nogą w pobliskim parku, a w końcu przyjaciel przystaje i odwraca się twarzą do mnie.
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. Zawsze jesteś gdy cię potrzebuję.- Mówi pełnym ciepła i wrażliwości głosem. Chwyta moją dłoń i ściska delikatnie. - Muszę ci coś powiedzieć... Myślę, że to odpowiednia chwila...
"Nie Tom... nie rób tego!" - jedynie taka myśl przewija się w mojej głowie. "Nie mów tego. Proszę". Pragnę przekazać mu tę wiadomość patrząc prosto w jego oczy, ale on kontynuuje:
- Znam cię od tak dawna. I od tak dawna ukrywałem prawdziwe uczucia. Teraz wiem, że nie mogę dłużej być tylko kumplem. Wiedz, że jesteś dla mnie najważniejsza... - Kiedy to mówi kładzie mi jedną dłoń na plecach i przyciąga do siebie tak abym poczuła bicie jego serca.
- Tom... nie...- próbuję mu przerwać lecz wiem, że dzisiaj nie mogę zadać mu kolejnego ciosu. Za dużo nerwów stracił martwiąc się o mamę.
- Kocham cię - szepcze mi do ucha, po czym bierze mą twarz w dłonie i delikatnie całuje. Całe moje ciało sztywnieje, nie wiem co robić jednak nie odsuwam się i odwzajemniam pocałunek. Jego ręka błądzi po moich włosach z ogromną delikatnością. "Nie krzywdź go dziś jeszcze bardziej"- to jedyny głos w mojej głowie. Jego pocałunki są nieporównywalne z żadnymi jakich do tej pory doświadczyłam. Całuje w sposób romantyczny a nie pożądliwy. Nie pragnie mojego ciała, lecz tego co mam w środku. W końcu całkowicie oddaję się tej chwili. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie mi dane pocałować się z kimś tak jak teraz. Nagle otwieram oczy i kątem oka dostrzegam znaną blond czuprynę. Kładę dłoń na piersi Toma i delikatnie go odpycham. Błękitna para oczu wpatruje się w nas z ogromnym zdziwieniem. Nie jest to jednak spokojne spojrzenie, lecz pełne gniewu. Alex.
- Co to ma znaczyć? - kieruje na nas palec wskazujący i kręci z niedowierzaniem głową. Tom nic nie mówi, jestem pewna, że czeka na moją reakcję.
- To... To nic...- Zaczynam, ale słowa utknęły mi w gardle. Nie wiem jak mam się wytłumaczyć, bo tak naprawdę nie wiem co między nami zaszło. Mam pustkę w głowie. Nie wiem czy zrobiłam to z litości, czy dlatego, że go pragnęłam. UCIECZKA. Ucieczka to jedyny ratunek w tej sytuacji. Wyrywam się z objęcia Toma, mijam Alexa i idę przed siebie. W drodze powrotnej nie dbam nawet o to by skasować bilet autobusowy. Takie rzeczy nic w tej chwili nie znaczą.
Gdy docieram do swojego pokoju, czuję ulgę. Siadam na miękkim dywanie zwrócona w stronę okna. Mam nadzieję, że nikt nie będzie dziś zakłócał mojej prywatności. Jednak niedługo później drzwi się otwierają, a stoi w nich najmniej pożądana osoba. Jessica.
- Jak Tom się czuje? Słyszałam od taty co się stało...- zaczyna nieśmiało siostra.
- Jak chcesz to do niego zadzwoń...- odburkuje.- Ale nie sądzę by od ciebie odebrał.
- Dlaczego tak mówisz?- Jessica wyraźnie posmutniała.
- Wiem o co ci chodzi okej!? Zrozum, że Tom nigdy z tobą nie będzie! On..On ma kogo kochać. - W ostatnim momencie gryzę się w język by nie powiedzieć: "On ma kogo kochać - mnie". - Wyjdź i zostaw mnie samą!
Ps: Tak jak zawsze proszę o komentarze!
Dedykacja dla Karoliny, która dla mnie męczyła własną mamę! :P